Szron Šarūnasa Bartasa wejdzie do polskich kin 16 lutego 2018.
Enigmatyczny Szron Bartasa to rzecz o fatum; hipnotyczna zimowa podróż do współczesnego "jądra ciemności", które rozciąga się nie tak daleko, za naszą wschodnią granicą. Trzymający w napięciu, podszyty niepokojącą muzyką Pawła Mykietyna film opowiada o parze młodych Litwinów, która wciągnięta do tej misji właściwie przypadkowo, jedzie z pomocą humanitarną do Donbasu. Z każdym kolejnym kilometrem wojna rzuca na nich coraz mocniejszy urok, zasysa, pobudza ciekawość, dotyka pragnień: czynu, sensu, głębi. Od drogi, którą podążają - z Litwy przez Polskę i Ukrainę - odchodzi wiele ścieżek, a każda z nich pozwala z zupełnie innej strony zbliżyć się do ukrytej w sercu tego niezwykłego filmu tajemnicy. Tak oto otwiera się słynny bartasowski labirynt, w którym bohaterowie gubią się dosłownie (bo źle wybrali trasę, bo drogę pochłania ciemność i mgła, bo przez mokrą szybę widać tylko rozmazane plamy świateł), ale i symbolicznie. Rokas (Mantas Janciauskas) i Inga (milcząca Lyja Maknaviciute, niczym heroina filmu noir obiecuje wyłącznie fatalne zauroczenie), którzy koniak zagryzają czekoladą, to dzieci we mgle: błądzące bez celu, naiwnie i ślepo dające się nieść przypadkowi, nieświadome potworności, w jakie się zanurzają. Šarūnas Bartas nie oskarża jednak młodości, choć funduje jej wielką deziluzję (bo jest Szron także filmem o inicjacji). W drogim hotelu, którego przepych tak bardzo kontrastuje z powodem, dla którego znalazła się w nim międzynarodowa ekipa wolontariuszy, dziennikarzy, analityków; reżyser zderza bohaterów z parą doświadczonych reporterów wojennych. Role Andrzeja Chyry (Andrzej) i Vanessy Paradis (Marianne) głęboko zapadają w pamięć, rysując przed Rokasem i Ingą scenariusze cierpień, jakie przynosi dojrzałość. Ów poprowadzony jakby od niechcenia wątek ma także - poza egzystencjalnym - swój ciężar polityczny czy filozoficzny (wojna jako żerowisko, jako uzależnienie i trauma, jako kolejny chwilowy postój przemierzającej peryferia Zachodu "karawany kryzysu").
Litewski reżyser patrzy na wojnę jako na niezwykle złożony fenomen: polityczny, ideologiczny, psychologiczny. Stan wyjątkowy i stan umysłu (kiedy docierają w okolice frontu, Rokas i Inga są już tak zmęczeni, że balansują na granicy jawy i snu). W jednych uruchamia popęd śmierci, życiu innych nadaje sens i kierunek. Jest przestrzenią, gdzie spotykają się straceńcy i turyści. Wyostrza wzrok, kończy z wątpliwościami, wymusza pełne zaangażowanie. Wojna to aktywność - przeciwieństwo dryfu pary młodych bohaterów, niezdolnych choćby do uratowania własnej relacji. Bartas rysuje nawet delikatną analogię pomiędzy wojną, a miłością. Zrealizowana z dokumentalną energią scena rozmowy żołnierzami, którzy odsyłają rodzinom Ładunek 200, czyli szczątki zabitych, jest przecież opowieścią o poświęceniu i ofierze, gdzie ojczyznę przyrównuje się do najbliższych. Tylko Šarūnas Bartas potrafi łączyć tak odległe zdawałoby się sprawy, portretować rzeczywistość w całej jej złożoności, tworząc świat, w którym doświadczenia intymne i zbiorowe rządzą się podobną logiką czy emocją.
Szron, jak wskazuje tytuł, jest filmem chłodnym, ale to zimno wyjątkowo dotkliwe. Na ów chłód składa się nie tylko pełne dystansu spojrzenie kamery czy powściągliwość bohaterów, która czyni ich intencje niełatwymi do przejrzenia. To także chłód uodpornionego na tragedie wschodnioeuropejskiego pejzażu, martwe spojrzenia osmalonych okien budynków, które fotografuje komórką Rokas - przypadkowy turysta we własnym życiu.
Dla Šarūnasa Bartasa życie zawsze jest podróżą i nie inaczej jest w Szronie, filmie wiodącym nas ku przekonaniu, że nawet jeśli pewnie trzymamy kierownicę, to i tak nawiguje nas fatum.
Małgorzata Sadowska