Ildikó Enyedi, mistrzyni współczesnego kina z Węgier, będzie jednym z gości 18. MFF Nowe Horyzonty.
W trakcie festiwalu zobaczymy retrospektywę najważniejszych filmów twórczyni - w tym Duszę i ciało, nagrodzoną Złotym Niedźwiedziem na Berlinale, oraz wyróżniony Złotą Kamerą w Cannes Mój wiek XX. Dorota Segda, odtwórczyni głównej roli w filmie, również będzie gościć na wrocławskim festiwalu.
O specyfice twórczości Ildikó Enyedi pisze dla Nowych Horyzontów Piotr Czerkawski.
Życiorys Ildikó Enyedi to jedna z najbarwniejszych biografii artystycznych ostatnich lat. Zaczęło się od trzęsienia ziemi - za debiutancki Mój wiek XX (1989) węgierska twórczyni otrzymała Złotą Kamerę na festiwalu w Cannes. Lata 90. okazały się czasem pozbawionym równie spektakularnych sukcesów i polegały na mozolnym utwierdzaniu pozycji w czołówce europejskiego art- house'u. Potem nastąpiła niespodziewana klęska - przez długich 18 lat Enyedi nie zdołała zdobyć funduszy na kolejny film. Choć Węgierka realizowała krótkie metraże i seriale, a także poświęciła się nauczaniu, świat kina zdawał się o niej zapomnieć. Na całe szczęście Enyedi udowodniła, że stać ją na jeszcze jedno mocne uderzenie. Nagrodzona Złotym Niedźwiedziem na Berlinale Dusza i ciało (2018) przypomniała, że mamy do czynienia z autorką europejskiego kina, która wykształciła własny, niepodrabialny charakter pisma. Już teraz można iść o zakład, że - łącząca liryzm, lekkość i poczucie humoru - twórczość Eneydi okaże się dla nowohoryzontowej publiczności odkryciem na miarę kina Hala Hartleya i Leosa Caraxa.
W czerpiącym z logiki snu i zanurzonym w świecie klasycznych baśni kinie Enyedi może zdarzyć się dosłownie wszystko. Choćby to, że - jak w Moim wieku XX - główny wątek opowieści zostanie zarzucony na kilka minut, by zrobić miejsce opowieści snutej przez zamkniętego w ZOO goryla. Podobne zabiegi manifestują właściwą reżyserce, a pielęgnowaną już w latach 70., w czasach przynależności do eksperymentalnej grupy Indigo, niechęć do schematów i szablonów. Zbuntowane przeciw nim kino Enyedi opiera się na pogodnym zdziwieniu światem. Podzielają je ulubieni bohaterowie węgierskiej reżyserki - outsiderzy odkrywający moc tkwiącą zarówno we własnym wnętrzu, jak i w drugim człowieku. Chwile, gdy udaje im się zrobić z niej użytek mają w sobie coś heroicznego - oznaczają w końcu gotowość do zagrania va banque, podjęcia ryzyka, wyjścia poza strefę bezpieczeństwa. Bodaj największe osiągnięcie Enyedi polega na tym, że potrafi uchwycić ów cud "na gorącym uczynku", w momencie stawania się.
Z czymś podobnym mamy do czynienia w scenie z Mojego wieku…, w której anarchistka rezygnuje ze zdetonowania bomby po tym, gdy spogląda w oczy swej niedoszłej ofiary. Inny przykład to - pochodząca z Szymona Maga (1999) - jedna z najbardziej romantycznych i jednocześnie najzabawniejszych - sekwencji współczesnego kina. Oto tytułowy bohater, przybyły z Budapesztu hipnotyzer, poznaje na paryskiej ulicy urodziwą dziewczynę. Choć mężczyzna nie mówi po francusku i na wszystkie pytania odpowiada losowo Oui, oui albo No, no, obie postacie z miejsca wyczuwają, że będą w stanie porozumieć się bez słów.
Takich paradoksalnych spotkań jest w filmach Enyedi więcej. W Duszy i ciele uczucie rodzi się niespodziewanie pomiędzy małomównymi, wycofanymi pracownikami rzeźni. Mój wiek XX opowiada natomiast o odysei dwóch, rozdzielonych w dzieciństwie bliźniaczek, które na pozór różni niemal wszystko - temperament, system wartości i styl życia. Niezależnie od tego, obie kobiety (brawurowa, podwójna rola Doroty Segdy!) podskórnie łakną wzajemnej obecności i wierzą w możliwość przyszłego zjednoczenia.
Skąd u Enyedi ta maniacka wręcz skłonność do łączenia przeciwieństw? Węgierska reżyserka deklaruje się jako pilna czytelniczka Carla Gustava Junga i wyznawczyni koncepcji "nieświadomości zbiorowej". Zgodnie z nią, nasza psychika, choć silnie indywidualna, jest wyposażona w zestaw jednakowych wzorców reagowania, myślenia i przeżywania. W związku z tym, zdaje się mówić w swych filmach Węgierka, jesteśmy do siebie zaskakująco podobni, a osiągnięcie wzajemnego porozumienia pozostaje łatwiejsze niż moglibyśmy sądzić. Płynący z tej konkluzji niebanalny optymizm to jeszcze jedno świadectwo odwagi i artystycznej oryginalności twórczyni Duszy i ciała.