Drodzy Przyjaciele,
jest mi ogromnie przykro, że nie mogę być na projekcji z Wami i moim "uczniem", przyjacielem i najbliższą osobą.
Piszę do was z tego samego hotelu, w którym go poznałem.
Zgłosiły się do mnie setki chińskich reżyserów, ale gdy go poznałem, wiedziałem: to jest to!
Bez cienia wątpliwości.
Przepełniała go godność i świetnie się z nim pracowało.
W jego oczach widać było niezwykle silną osobowość.
Ale wystarczy już opowieści o moich odczuciach.
Pragnę Wam po prostu powiedzieć, że poznałem człowieka z wielką wizją świata. W Wuhan, gdy widzieliśmy się po raz ostatni, pokazał mi swoją obsadę i plenery oraz podarował mi swoją książkę.
Napisał dedykację: "mojemu ojcu chrzestnemu".
Cholera!
Czuję się winny, że nie umiałem go porządnie ochronić. Bardzo tego żałuję.
Ale jak można chronić człowieka, wokół którego stale szaleje burza?
Pisał książki, sztuki, scenariusze…
Okropne…
Bez końca…
Podczas pracy był za to bardzo rozsądny i łagodny.
Słuchał każdego i zwracał uwagę na szczegóły.
Stale się spieszył.
Może wiedział, że zostało mu niewiele czasu.
Pracował bez ustanku, ze wszystkich sił.
Wszystko chciał mieć natychmiast.
Nie akceptował świata, a świat nie akceptował jego.
Choć go straciliśmy, na zawsze pozostaną nam jego filmy.
Proszę, powitajcie film Hu Bo i pokochajcie go tak jak ja.
Béla Tarr Xining, Chiny