Nocne Szaleństwo to sekcja, w ramach której prezentujemy filmy bawiące się konwencjami, poszukujące, zaskakujące i przekraczające granice.
Tegoroczna odsłona Nocnego Szaleństwa odbywa się pod nazwą Mokre Sny. Zapraszamy was w podniecającą podróż w przeszłość, do sypialni naszych – artystycznych i duchowych – rodziców. Obnażymy lata 70., wrócimy do filmów zakazanych, zapomnianych, niedocenionych, wyciskających z krótkiego epizodu eksplozji wolności, ile tylko się dało. Filmów nieprzyswojonych przez kanon, dla którego naruszały zbyt wiele tabu; zbyt blisko spokrewnionych z pornografią, by wpuszczać je na elitarne salony. Nie będzie to więc Pasolini, Bertolucci, Fassbinder, Cavani, czy znani widzom NH Makavejew lub Borowczyk. Chcemy nie tylko przypominać, ale i odkrywać.
Wskrzeszamy epokę, w której ciało zaistniało – na dobre i złe – w sferze publicznej. Przypomnimy atmosferę nocnych seansów, kin dla dorosłych, pierwszych festiwali kina erotycznego. Wszystkich tych miejsc i wydarzeń, które zniknęły z krajobrazu naszych miast (ostatnie erotyczne kino w Paryżu zamknęło się w 2017 roku) Wrócimy do czasów, gdy filmy nie tylko wzruszały, wstrząsały, oburzały, bawiły – ale i podniecały. Kino, które dotyka…
Tworząc Mokre Sny chcemy zarazem przywołać ducha zupełnie innego festiwalu – Wet Dream – którego dwie edycje odbyły się w Amsterdamie, w 1970 i 1971 roku. Organizowany przez erotyczne czasopismo SUCK festiwal skupiał wokół siebie nie tylko czytelników, ale także postaci pokroju Germain Greer, Rolanda Topora, czy Williama Burroughsa. Pokazom towarzyszyły zaś wielogodzinne rejsy-orgie i inne imprezy integracyjne (jedna z recenzentek napisała zresztą, że inspirowane przez Wet Dream zbliżenia stały na o wiele wyższym poziomie, niż prezentowane tu filmy). Wet Dream deklarował się jako libertyński i antypaternalistyczny (nikt nam nie będzie mówił, co wolno nam oglądać!), a z perspektywy niemal pięciu dekad widać, że był również całkowicie utopijny. Próbował bowiem godzić porno z undergroundem, ambicje artystyczne z amatorszczyzną, a idee wolnościowe z przemocą i seksizmem płynącymi z ekranów.
Skupia więc jak w soczewce problem, jaki mamy z latami 70., z ich erupcją erotycznych treści (ale i porno), łagodzeniem zapisów cenzury, liberalizowaniem się społeczeństw, wyzwalaniem się mniejszości, emancypacją kobiet (ale i seksizmem), masowymi protestami (ale i eskalacją terroru). Czy była to więc epoka „o wiele bardziej gniewna, a zarazem bardziej niewinna, niż nasza” [„an era at once angrier and more innocent than our own”], jak pisał The New York Times, recenzując z dwudziestoletnim poślizgiem brawurową Prawdziwą dziewczynę (A Real Young Girl,1976) Catherine Breillat? A może rację ma Michel Houellebecq widząc w latach siedemdziesiątych zalążek naszych współczesnych problemów z samotnością, egoizmem, konsumpcjonizmem, duchową pustką, dyktaturą przyjemności? Czyżby współczesny neokonserwatyzm starał się zatrzasnąć z hukiem uchylone wówczas drzwi?
Wybrane przez nas filmy tylko częściowo oddają skalę wielkiego wietrzenia, którego świadkiem były lata 70. Swoje odsłony liberalnych odwilży i emancypacyjnych gestów miało kino Bliskiego Wschodu i Indii, gdzie Shabana Azmi wcielała się w role kobiet przejmujących kontrolę nad swoją seksualnością. Egipski Hammam al-Malatily (1973) przynosił oszałamiającą scenę erotycznego tańca w łaźni, a libański Sayedat al-Akmar al-Sawdaa (1971) łamał tabu pokazując nagie pośladki, czy sceny orgii. Swoje odsłony liberalnych odwilży i emancypacyjnych gestów miało kino Bliskiego Wschodu i Indii. W sekcji pokazujemy dwa tytuły z Japonii – dokument i animację. Extreme Private Eros (1974) Kazuo Hary to nie tylko odważny zapis intymnej, burzliwej relacji i przełamujące tabu obrazy genitaliów, włosów łonowych, stosunków seksualnych. To także świadectwo swojej epoki: radykalnych zrywów, feministycznych rewolucji, aktów politycznej przemocy. Z tej samej atmosfery zrodziła się animowana Belladonna smutku (Belladonna of Sadness,1973) Eiichi Yamamoto. To opowieść o przebudzonej za sprawą przemocy, groźnej kobiecej seksualności. Oba tytuły w czasach premiery nie tylko nie odniosły sukcesu, ale i przyczyniły się do zablokowania kariery (Kazuo Hara) i upadku studia filmowego (przypadek Belladonny).
Skojarzone z politycznym radykalizmem były także włoskie filmy z lat 70., by wymienić te najsłynniejsze: Saló Pasoliniego, Nocnego portiera Cavani, Siedem piękności Pasqualino Wertmuller. Ale ton tej narracji nadawały głównie niesłychanie popularne nazisploitation (najsłynniejszy to Salon Kitty Tinta Brassa), nie tylko rozliczające faszyzm, ale i rezonujące epoką terroru Czerwonych Brygad. W Hiszpanii eksplozja kina erotycznego zwanego destape miała związek z ekonomicznym kryzysem w kinematografii, ale przede wszystkim z upadkiem dyktatury generała Franco – i zniesieniem w 1977 roku cenzury (a mowa o kraju, w którym jeszcze w latach 50. nie wolno było rozebrać się na plaży). Niesamowity, mroczny thriller Bigasa Luny, Bilbao(1976) to soft core demaskujący faszystowskie fantazje o całkowitym podporządkowaniu, które zamieniają kobiety w przedmioty, a ich ciała – w mięso. Niemcy i Skandynawowie z seksem wiązali przede wszystkim ambicje edukacyjne. RFN-owski hit, Schulmädchen-Report: Was Eltern nicht für möglich halten (Schoolgirl Report Part 1: What Parents Don't Think Is Possible) z 1970 roku udawał reportaż o obyczajowych zmianach wśród młodzieży. Ale w gruncie rzeczy w pornograficznych detalach prezentował wybryki nastolatek, nastających na cnotę nauczycieli, trenerów, stróżów. Był to więc raczej przegląd fantazji erotycznych panów w średnim wieku.
Anita, szwedzka nimfetka (Anita – ur en tonårsflickas dagbok, 1973) Torgny’ego Wickmana (bez niej nie byłoby Nimfomanki von Triera!) powstała między innymi dzięki zalegalizowaniu pornografii i zniesieniu zapisów o karaniu za pokazywanie obscenicznych scen. Podobnie jak inne produkty „szwedzkiego grzechu” łączyła edukację seksualną (tu chodziło zagrożenia związane z nimfomanią) z obyczajową szarżą. To kino już wkrótce stało się głównym produktem eksportowym Skandynawii, a zarazem źródłem rozlicznych stereotypów na temat tutejszych seksualnych swobód. Waleria i tydzień cudów (Valerie a týden divu, 1970) Jaromila Jireša dowodzi jednak, że odkrywanie ciał może czasem oznaczać zakrywanie innych, nie mniej ważnych sfer życia. Zrealizowany tuż po klęsce praskiej wiosny baśniowy erotyk dowodzi, że za żelazną kurtyną seks bywał ucieczką od ponurej politycznej rzeczywistości, od braku wolności. I jedyną dozwoloną, acz kontrolowaną swobodą.
Osobnym kontynentem na mapie lat 70. jest oczywiście Francja, tocząca swój dyskurs miłosny od stuleci; Francja, która rozkwitła po Maju ‘68 To także kraj, w którym za erotyczne kino brały się kobiety. Nazwa Mokre Sny jak ulał pasuje do filmu Prawdziwa dziewczyna (A Real Young Girl, 1976) Catherine Breillat, rebelianckiej, prowokacyjnej, pełnej fantazji opowieści o dojrzewaniu seksualnym nastolatki i przechwytywaniu spojrzenia. Film wywołał ogromną konfuzję nawet w liberalnym raju i czekał 20 lat, nim trafił do (ograniczonego) obiegu. Brawurowa, przezabawna Narzeczona pirata (A Very Curious Girl, 1969) tworzącej we Francji Argentynki, Nelly Kaplan, demaskuje patriarchat i kapitalizm, pokazując na ekranie wykorzystywaną seksualnie dziewczynę, która z ofiary przedzierzga się w kobietę interesów.
Spermula (1976) malarza, filmowca, rzeźbiarza, Charlesa Mattona to erotyczna inwazja na gatunek s.f., taka francuska Seksmisja. W spektakularnej scenografii, łączącej retro-futuryzm i satynową pościel, zobaczymy m.in. Udo Kiera. Bo tak – wielu aktorów (także Klaus Kinsky, czy Stellan Skarsgård grający w Anicie!) rozpoczynało w latach 70. swoje kariery „przez łóżko”. A skoro jesteśmy przy obsadzie, to w Kocha nie kocha (Je t'aime, moi non plus,1976) Serge’a Gainsbourga, filmie zainspirowanym słynną, pełną zmysłowych westchnień piosenką, zobaczycie m.in. Gerarda Depardieu, Jane Birkin i gejowską gwiazdę nowojorskiego undergroundu – Joe Dallesandro. Ten film to więcej niż obyczajowa prowokacja, pokazująca na ekranie seks analny. Film Gainsbourga, nieodrodne dzieło swoich czasów, dowartościowuje seks jako autonomiczną, rebeliancką siłę, oderwaną od prokreacji.
Amerykański (a w zasadzie Afroamerykański) Sweet Sweetback's Baad Asssss Song (1971) w reżyserii Melvina Van Peeblesa to oryginalne, skonstruowane jak jazzowa improwizacja blaxploitation, które napięcia rasowe przekuwa w napięcie erotyczne, prężąc na ekranie czarne, agresywne i zarazem pożądane przez czarnych i białych ciało. O ironio, film współprodukował Bill Cosby, odsiadujący od niedawna wyrok za przestępstwa seksualne – czyż to nie najlepsza metafora deziluzji, jaką dziś przeżywamy?
Upływa pół wieku od rewolucji seksualnej, a my stoimy przed wizją (widmem?) nowej moralności. Ciało i seks znów są w centrum kulturowej wojny – jedni straszą zamachem na tradycyjne wartości szykowanym przez LGBT+, drudzy obawiają się eskalacji instytucjonalnej przemocy, szczególnie wobec mniejszości, kobiet i dzieci. Jedni cieszą się, że ruch #metoo przyniesie nowy kodeks seksualny, inni kręcą nosem, że będzie to raczej nowy purytanizm. Poddając się presji nowych norm, ale i ekonomii, Hollywood produkuje coraz mniej filmów oznaczonych kategorią R. Także dawne filmy dla dorosłych zostały „zapomniane, zignorowane, uznane za ezoteryczny margines”, jak napisał ostatnio Washington Post. A przecież nie dowiemy się, kim naprawdę jesteśmy, jeśli nie zrozumiemy, skąd się wzięliśmy. Jedno jest pewne: ani ludzi, ani społeczeństw nie przynoszą bociany.
Małgorzata Sadowska, programerka sekcji Mokre Sny