English

Wszystkie nieprzespane maratony filmowe na Nowych Horyzontach

23/07/19
Szatańskie tango, reż. Béla Tarr
Rave to the grave. O "Beats" Briana Welsha O koniach, turystach i ekoterrorystach - dylogia Benedikta Erlingssona

Pisarz David Foster Wallace uważał, że kino to despotyczne medium, które zniewala i zdominowuje widzów. Podczas MFF Nowe Horyzonty warto więc poddać się filmom i zezwolić im na dominację. Nawet, jeśli miałoby to trwać prawie 8 lub 14 godzin.

autor: Michał Hernes (Papaya.Rocks)

Organizatorzy MFF Nowe Horyzonty zapowiadają, że jednym z najbardziej niezwykłych doświadczeń filmowych tegorocznej edycji będzie złożony z trzech części, ośmiu odcinków i sześciu opowiadań La flor. Równie angażującym seansem podczas festiwalu będzie trwające 7,5-godziny Szatańskie tango – odpowiedź na powierzchowność i wymuszanie szybkich reakcji na konsumentach kultury.

Jak podkreśla w swoim artykule Slow-czas, slow-cinema. Warstwa temporalna współczesnego neomodernizmu filmoznawca Rafał Syska, o specyfice współczesnego kina art-house’owego stanowią niekonwencjonalne zasady, które można odnaleźć w filmach znanych widowni Nowych Horyzontów reżyserów, takich jak Aleksander Sokurow, Carlos Reygadas, Tsai Ming-linag, Béla Tarr, Bruno Dumont, Albert Serra, Lisandro Alonso czy Michelangelo Frammartino. Jedną z cech charakterystycznych dla takiego właśnie neomodernistycznego kina jest kwestia czasu, która przekłada się na rytm poszczególnych scen, specyfikę narracyjnych elips i długość samych produkcji, które często wymagają specjalnych form projekcji.

Syska wyjaśnia też, że czas może stawać się również tematem filmu, podporządkowującym sobie ruch, filmowego bohatera i scenariusz – a w rezultacie także widza. Każdy, kto oglądał film z gatunku slow-cinema wie, że takie kino rządzi się własnymi prawami. Podczas seansu nierzadko beznamiętnie śledzimy losy bohatera oraz przyglądamy się mu w chwili bezruchu czy kontemplacji. To koncepcja kina bardzo różna od klasycznego podejścia. Mniej istotne stają się procesy mentalne, a większą rolę odgrywa trwanie w niezmiennej sytuacji, w kieracie codzienności.

W klasycznie opowiedzianym filmie usuwa się zbędne informacje, podkreślając służące opowiadaniu znaczenia. – Pozwala to zawrzeć w mniej więcej dwóch godzinach projekcji znacznie dłuższy okres: nawet miliony lat, gdy wrócimy pamięcią do 2001: Odysei kosmicznej (1968) Stanleya Kubricka lub Drzewa życia (2011) Terrence’a Malicka – objaśnia Rafał Syska. W filmach spod znaku neomodernizmu czas zdarzeń ulega natomiast wydłużeniu, a rytm spowolnieniu. Upływ czasu przestaje być tu ważny – istotne staje się natomiast uwidocznienie wewnętrznej energii filmowej czasoprzestrzeni.

A przecież kino wykształciło cały repertuar konwencji podkreślających upływ czasu: od kartek spadających ze ściennego kalendarza, po charakterystyczne dla współczesnych filmów gwałtowne przeskoki w czasoprzestrzeni. Tymczasem twórcy filmowego neomodernizmu manipulują tego rodzaju przyzwyczajeniami widzów. Świetnie widać to w Szatańskim tangu Béli Tarra powstałym na podstawie powieści László Krasznahorkaia. Materiał na dwugodzinny film przerobiono na siedmioipółgodzinną adaptację. – Reżyser nie dopisał do pierwowzoru żadnych nowych zdarzeń, ale zarazem ich nie skondensował, wykorzystując naturalny dla kina język lapidarnego skrótu. Raczej rozciągnął fabułę i wydłużył ją w czasie – tłumaczy Syska.

Filmowy świat Béli Tarra zbudowany jest na wyczekiwaniu. Jego głównego bohatera charakteryzuje natomiast wegetacja, monotonia, odrętwienie i pozorność zmiany. Wszystko po to, jak twierdzi Tarr, aby widz mógł wtopić się w psychofizyczną kondycję protagonisty oraz odczuć jego emocje i bezsilność.

– Czerń i biel tego filmu była odpowiedzią na przekoloryzowany chaos kultury wizualnej lat 90., a długie ujęcia i ograniczenie cięć to reakcja na szaleńcze tempo ówczesnych teledysków i reklam – podkreślają organizatorzy MFF Nowe Horyzonty. Ich zdaniem najważniejsze jest to, że niezwykła długość i tempo Szatańskiego tanga są środkami służącymi opowiadaniu, a nie celem samym w sobie. Badaczka kultury i socjolożka Susan Sontag, która zajmowała się też krytyką filmową, powiedziała po jego obejrzeniu, że będzie go oglądać przynajmniej raz co roku aż do swojej śmierci i słowa dotrzymała. Roman Gutek dodaje, że to film bardzo ważny dla historii kina, przez wielu uważany za arcydzieło. – Mija 25 lat od premiery tego filmu i z tej okazji pokażemy na festiwalu jego cyfrową wersję. Obejrzałem ją w Berlinie i była to dla mnie całodzienna uczta – mówi dyrektor MFF Nowe Horyzonty.

Jak wyjaśnia Syska, wydłużenie czasu trwania filmowych zdarzeń niekiedy wynika z nastroju filmu lub z jego gatunkowej przynależności. Czasami stanowi też wynika z poetyki i filozofii gatunku i polega na zaburzeniu dynamizmu: zastąpieniu działania i zmienności trwaniem i monotonią. Przykładem tego jest film Florentinie Hubaldo Lava Diaza, w którym bezładna włóczęga tytułowej bohaterki została pokazana w długim ujęciu pustej drogi. O ile w klasycznej narracji zostałyby na pewno wyjawione źródło i cel podróży, Diaz odwrócił mechanizmy mainstreamowego kina. Interesowała go, cytując Syskę, „psychomotoryczna sytuacja bohaterki, której każdy wysiłek utrwalał co najwyżej stan pierwotnej niezmienności, pozbawionej początku i konkluzji”.

Na Nowych Horyzontach będzie można zobaczyć też trwający „tylko” 276 minut film Ang hupa, w którym – jak napisał Marcin Kempisty na stronie festiwalu – „pobrzmiewa echo Godardowskiego Alphaville, ale najnowsze dzieło Filipińczyka to również mariaż melodramatu z dystopią, politycznej groteski z naturalizmem”.

Niezwykłym filmem jest też argentyński La flor – trwające prawie 14 godzin monumentalne i kinofilskie dzieło. Ta produkcja zaskakuje, bo z jednej strony jest histerycznie śmieszna, a z drugiej porusza się po obszarze zarezerwowanym dla kina klasy B. Organizatorzy festiwalu podkreślają, że Mariano Llinás odmienia w tym filmie przez wszystkie przypadki kino gatunkowe – horrory, musicale, melodramaty, szpiegowskie thrillery z czasów zimnej wojny, kanadyjskie filmy górskie i wiele, wiele innych. – Tworzy dowcipny i erudycyjny komentarz do współczesnej kultury nałogowego pochłaniania seriali. Daje przewrotną alternatywę wobec binge-watchingu, używając serialowej logiki narracyjnej w kinie – można przeczytać na stronie MFF Nowe Horyzonty.


czytaj także
Polecamy Moda kocha kino 23/07/19
Przewodnik Siedem przykazań festiwalowicza 24/07/19
Wywiad Denis Côté: Uwierz w ducha 23/07/19
Program Goście: Sciamma, Haenel, Assayas, Serra, Holland, Żuławski i wielu innych 22/07/19

Newsletter

OK