English

"Wojna nie ma w sobie nic z kobiety" otworzyła przede mną świat

5/10/19
Wysoka dziewczyna, reż. Kantemir Bałagow
"Biały, biały dzień" kandydatem Islandii do Oscara! Gdzie oglądać "Wysoką dziewczynę" Kantemira Bałagowa - lista kin

Główną inspiracją do stworzenia filmu była książka noblistki Swietłany Aleksijewicz Wojna nie ma w sobie nic z kobiety, która otworzyła przede mną całkiem nowy świat. 

Kantemir Bałagow: Jako twórca szukam odpowiedzi na pytanie: w jaki sposób wojna zmienia kobietę? Główną inspiracją do stworzenia filmu była książka noblistki, Swietłany Aleksijewicz  Wojna nie ma w sobie nic z kobiety, która otworzyła przede mną całkiem nowy świat. Zdałem sobie sprawę, jak niewiele wiem o wojnie i udziale w niej kobiet, a to doprowadziło mnie do kolejnej myśli: jaka zmiana dokonuje się w umyśle kobiety, w samej jej naturze, wskutek wojny?

Wojna nie ma w sobie nic z kobiety

Książka była gotowa już w 1983 roku. Dwa lata przeleżała w wydawnictwie. Autorkę oskarżono o pacyfizm, naturalizm oraz podważanie heroicznego obrazu kobiety radzieckiej. W okresie pieriestrojki książka prawie jednocześnie ukazywała się w odcinkach w dwóch rosyjskich czasopismach: „Oktiabr” i „Roman-gazieta” i została opublikowana w dwóch wydawnictwach: mińskim Mastackaja Litaratura oraz moskiewskim Sowietskij Pisatiel. Łączny nakład wyniósł prawie dwa miliony egzemplarzy. Na podstawie książki powstał cykl filmów dokumentalnych, wyróżniony m.in. Srebrnym Gołębiem na Festiwalu Filmów Dokumentalnych i Animowanych w Lipsku. Jegor Letow, założyciel i wokalista legendarnego rosyjskiego zespołu punkrockowego Grażdanskaja Oborona, napisał piosenkę zainspirowaną książką Aleksijewicz.

Wojna nie ma ludzkiej twarzy. Ja patrzę na nią oczami kobiet. Kobieta pamięta co innego, inaczej pamięta. Pamięta kolor, zapach, więcej emocji, a mężczyźni czyny, zadania. Mężczyzn od dziecka przygotowuje się do myśli, że może być wojna. Kobiet się tego nie uczy. (Swietłana Aleksijewicz w rozmowie z Lidią Ostałowską)

Wydawałoby się, że o wojnie napisano już wszystko, Aleksijewicz odkrywa jednak nieznane przestrzenie. Mówi o tym, jak patriotyczny, wręcz samobójczy entuzjazm dziewcząt ochotniczek, idących do boju z imieniem Stalina na ustach, spotyka się z okrucieństwem frontu, głodem, nędzą, strachem, tęsknotą. Te młode kobiety mają inna wrażliwość, spostrzegawczość i fizyczność niż towarzysze boju. W relacjach niewiele znajdziemy o ruchach oddziałów, potyczkach i broni, wiele za to obserwacji, które trudno zapomnieć – frontowa kucharka ugotowała kocioł kaszy, ale nie ma kto jeść, ze stu żołnierzy po walce zostało siedmiu. (Z laudacji Małgorzaty Szejnert, przewodniczącej jury Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego)

To książka pasjonująca – i wstrząsająca. Wielka białoruska reporterka, Swietłana Aleksijewicz, jedna z najwybitniejszych dziennikarek Europy, na miarę Oriany Fallaci, zapisała wojnę… kobiet. W drugiej wojnie światowej bowiem walczyły przeciw Niemcom hitlerowskim kobiety – rosyjskie, białoruskie, ukraińskie. Z bronią w ręku. Strzelając, rzucając granatami, wysadzając. Jako żołnierze pierwszej linii, jako zwiad, jako dywersantki. A więc – zabijając i same ginąc. W tej książce nie ma patetycznych komentarzy autorskich. Jest zapis opowieści tych kobiet, które przeżyły… (Stefan Bratkowski)

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Czarne


czytaj także
Media "Między morzem a oceanem" w kinach od 6 września 9/10/19
Dystrybucja Kantemir Bałagow: W jaki sposób wojna zmienia kobietę? 10/10/19
Ogłoszenie Bywalczyni Nowych Horyzontów, Olga Tokarczuk, z Noblem! 10/10/19
Media "Wysoka dziewczyna" od 11 października w polskich kinach 11/10/19

Newsletter

OK