Deerskin Quentina Dupieux wchodzi na ekrany polskich kin 3 stycznia 2020 roku (dystrybucja: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty).
Deerskin na tle codzienności repertuarowej wnosi inną energię, sytuuje się gdzieś pomiędzy Johnem Watersem i Gasparem Noé. Absurd i perwersja, humor i turpizm, krew nie ma znaczenia (to tylko farba), życie (bohaterów) nie ma znaczenia – liczą się tylko frędzle. Dujardin, podobnie jak Mirosław Baka w najbardziej campowym, chociaż w przeciwieństwie do Deerskin, campowym nieświadomie, filmie Reich Pasikowskiego, nosi kurtkę z frędzlami jako amulet, talizman, fetysz. Pornografia myśli – frędzle zastępują miłość, seks, pożądanie; wobec frędzli życie ludzkie nie ma kompletnie żadnego znaczenia.
Łukasz Maciejewski, kultura.onet.pl
Jeśli cenicie sobie bezprecedensowe poczucie humoru i surrealistyczną wyobraźnię reżyserską, Deerskin to film, który wprost musicie zobaczyć. Polecam go wszystkim, którzy pragną zaskoczenia i mają dość nieustannego zamykania filmów w ramy logiki i normalności. Zapewniam, że Deerskin zadziwi Was jak żaden inny, uśmiejecie się i przerazicie. Jedno jest pewne – to francuskie arcydzieło zapewni Wam doznanie całego spektrum emocji i porządnie namiesza Wam w głowie. Na długo też w niej pozostanie!
Magdalena Tobjasz, falakina.pl
Żywiołem Dupieux pozostaje kpina - kpina z ludzi, ale także gatunkowych konwencji i samej sztuki filmowej. Podobnie jak Mordercza opona i Reality, Deerskin zawiera wątek metafilmowy. Wraz z rozwojem akcji Georges zaczyna rejestrować na kamerze swoje szeroko zakrojone i coraz bardziej radykalne polowanie na kurtki, a surowy materiał rzeźbi nowo poznana przez niego barmanka, marząca o karierze montażystki (to dość skomplikowany układ). W którymś momencie Deerskin zlewa się z powstającym w jego obrębie dziełkiem - nieodpowiedzialnym i niebezpiecznym przedsięwzięciem, u którego podstaw leżą ambicja, przypadek i obłęd.
Dupieux nie idzie na łatwiznę jeśli chodzi o “film w filmie”, który Georges kręci dla swojej kurtki, jako cześć procesu uczynienia z niej jedynej kurtki na świecie. Bo o ile dla większości reżyserów byłby to jedynie epizodyczny fragment produkcji, w Deerskin staje się on prawie że równorzędną historią, portretem psychologicznym protagonisty. Śledzimy go, gdy uczy się sztuki filmowej w najbardziej prymitywny sposób – nieudolnie korzysta z zoomu, zwraca kamerę na siebie niczym główny bohater Amatora Kieślowskiego, a wreszcie nagrywa iście beningowskie kadry dzikiej natury. Jednak w tych chałupniczych kadrach jest coś hipnotyzującego i nie chodzi tu jedynie o szczerość artystycznego wyrazu. To “coś” powoduje, że podobnie jak Denise, nie możemy oderwać się od oglądania kolejnych nagranych przez niego sekwencji.
Choć całość utytłana jest po same łokcie w absurdzie, to ostateczna konstatacja jest naprawdę dojmująca. Z filmu o skórzanej kurtce ostatecznie tworzy się dzieło o samotności jako ogólnoludzkiej kondycji. To również różni Dupieux od Stricklanda, który ograniczył się do niezobowiązującej zabawy. Francuz natomiast potrafi z kina eksploracyjnego uszyć autentycznie poruszającą metaforę, która potrafi zaimponować niemniej niż kurtka z jeleniej skóry.
Michał Piepiórka, blizejekranu.pl
Cały schemat fabularny można skrócić do pytania: „A co, jeśli?”. A co, jeśli pewnego dnia rzucimy wszystko i uciekniemy w góry? A co, jeśli wydamy swoje ostatnie pieniądze na kurtkę? A co, jeśli zdecydujemy nagle zniszczyć pozostałe kurtki? Dupieux potrafi konstruować światy, które choć wyglądają znajomo, wydają się zimne i puste. Ale taka sceneria to najlepszy plac zabaw dla pozbawionej moralności wyobraźni.
Jako, że Dupieux wyrobił już wcześniej swój charakterystyczny styl to zdołał on sprawić, żeby ta absurdalność bawiła przez cały czas. Ani razu nie miałem poczucia jakby reżyserowi kończyły się pomysły, a przez to film stawał się nudny. Quentin umiejętnie dawkuje humor, a do tego pomaga, że historia robi się coraz bardziej absurdalna im dalej akcja posuwa się do przodu. Przez to byłem ciekaw co jeszcze mnie czeka. Jednak Deerskin to nie tylko ta absurdalna historia.
Rafał Majewski, zalekinomana.blogspot.com
Chociaż kurtka Georges’a nie ma imienia i nie ożywa jak opona o imieniu Robert z Morderczej opony, jej oddziaływanie na życie bohatera jest ogromne. Takim ujęciem frędzlowatej kurtki z pewnością zachwyciliby się uniwersyteccy badacze, zwolennicy humanistycznego "zwrotu ku rzeczom", czyli porzucenia myślenia o przedmiotach jako tych, które mają jedynie spełniać swoją funkcję i służyć człowiekowi. Wedle tej teorii rzeczy mają sprawczość, ponieważ kierują ludzką rzeczywistością – mogą ułatwiać lub utrudniać życie człowieka, narzucają mu sposoby posługiwania się rzeczami. W tej teorii człowiek i rzecz są równe sobie.
Deerskin to jazda bez trzymanki. Prawdziwe nowohoryzontowe dziwactwo, leżące gdzieś między prowincjonalnym humorem Małego Quinquina, jatką Tarantino, a spokojem narracyjnym Holy Motors. Reżyser dokładnie wie, jaki efekt chce uzyskać i bez nadmiernego pośpiechu, bez pominięcia żadnego mięsistego kadru, prowadzi nas do niespodziewanego finału. To jeden z najbardziej osobliwych filmów tego roku. Komedia jakich powstaje niewiele. Szczyt absurdu i groteski. Musicie to zobaczyć!
Paweł Biegajski, kulturacja.pl