70. MFF w Berlinie - kino amerykańskie
Kino amerykańskie w znakomitej formie na Berlinale. Zachwyciły doświadczone reżyserki jak Kelly Reichardt (minimalistyczny, piękny western o przyjaźni First Cow) oraz Josephine Decker (brawurowy stylistycznie, gęsty i wieloznaczny, portret pisarki Shirley Jackson z genialną kreacją Elisabeth Moss - Shirley). Moją uwagę zwróciły także nowe nazwiska. Kitty Green w The Assistant tworzy cichy i subtelny, lecz jednocześnie niezwykle przejmujący aneks do afery Weinsteina i całego ruchu #metoo. Aż w końcu konkursowy film Elizy Hittman Never Rarely Sometimes Always – surowa, zrealizowana prostymi środkami, lecz wbijająca w fotel, opowieść o 17-latce, która wybywa z rodzinnej Pensylwanii do Nowego Jorku, żeby dokonać aborcji. Nagrodzony już na Sundance film będą mogli zobaczyć w Polsce jako pierwsi widzowie Nowych Horyzontów.
Marcin Pieńkowski, dyrektor artystyczny MFF Nowe Horyzonty
Po ośmiu dniach wysiadywania w kinowych fotelach, zaczął wysiadać mi kręgosłup. Dziś rano poszłam więc na masaż tajwański (nie mylić z tajskim!). Masażysta nazywał się Tsai Ming-liang i na początek zaoferował akupunkturę. Dalej było tylko przyjemniej. Dwugodzinny seans terapeutyczny przyniósł ulgę plecom, radość zmęczonym oczom i odpoczynek umysłowi, który swobodnie, w ciszy kontemplował mycie warzyw, kolory moknących w deszczu na bazarze ubrań, złote światło hotelowego pokoju, delikatność rytmicznych ruchów. Dobry dotyk, ręce które leczą - myślałam oglądając Dni. Tsai Ming-liang sprawił, że przeszedł kac po DAU, jak ręką odjął minęły fantomowe bóle po Berlin Alexanderplatz, zniknął gniewny grymas po Funny Face i nawet targana porodowymi bólami Shirley wreszcie odetchnęła. Myśl o tym, by Zabić to wszystko i wyjechać z tego miasta i z tego festiwalu: zatłoczonego, nerwowego, pośpiesznego, hałaśliwego nagle ustąpiła. A na koniec, na Potsdamer Platz wyszło słońce. Najpiękniejsze i najlepsze filmy to te, które łagodzą nasze dolegliwości, koją strach. Jestem pewna, że ten masażysta z Tajwanu pokonałby nawet koronawirusa. Bardzo go wszystkim polecam!
Małgorzata Sadowska, selekcjonerka MFF Nowe Horyzonty
To był ciekawy konkurs festiwalu w Berlinie. Rozczarowali co prawda mistrzowie jak Garrel i Ferrara, ale mieliśmy również trochę świeżego powietrza - intensywny, epicki Berlin Alexanderplatz Burhana Qurbaniego czy kontrowersyjna, wstrząsająca analiza świata totalitarnego DAU. Natasha Ilyi Khrzhanowskiego i Jekateriny Oertel (dystrybutorem obu filmów będzie Stowarzyszenie Nowe Horyzonty). Wśród faworytów widziałbym mocny, humanistyczny głos przeciwko karze śmierci w Iranie autorstwa naszego gościa sprzed dwóch lat Mohammada Rasoulofa (świetne There Is No Evil) oraz przejmujący Never Rarely Sometimes Always Elizy Hittman. A może wygrają Dni Tsai Ming-lianga? Chyba z tego cieszyłbym się najbardziej. Ze zwycięstwa kina melancholii, cichej poezji codziennego dnia.
Marcin Pieńkowski, dyrektor artystyczny MFF Nowe Horyzonty