English

Ścieżka afrykańska: tysiąc i jedna noc

12/11/20
Noc Królów, reż. Philippe Lacôte
Sztuka, śledztwo i kino. Filmy z Frontu Wizualnego Filmawka: zobacz najlepsze tytuły z konkursowej sekcji Spectrum

Podczas tegorocznej edycji Nowych Horyzontów zobaczycie aż pięć filmów zrealizowanych na kontynencie afrykańskim: cztery z nich powstały w Afryce Zachodniej, jeden – Południowej. Ich twórcy – choć w większości mieszkają w Europie czy Stanach Zjednoczonych – powracają do swoich tradycji i korzeni, włączając w światowy obieg wizualnych narracji nowe wątki, style i historie.

Kino afrykańskie, choć biegle posługuje się językiem obrazów, wywodzi się z fundamentalnych na kontynencie tradycji oralnych i przejęło rolę griota: opowiadacza, strażnika wartości i porządku społecznego. Kontynuuje więc toczoną od wieków opowieść, będącą narzędziem objaśniania i oswajania świata, płynnie łączącym baśń, mit z realnością. Za sprawą filmowego medium także my możemy włączyć się w krąg słuchaczy-widzów.

Dosłownie w noc opowieści – a takie są reguły tradycji, opowiada się tylko po zmroku – wprowadza nas Noc Królów Philippe’a Lacôte, realizatora z Wybrzeża Kości Słoniowej, który dał się już poznać świetnym obrazem Run. (I tak, jak wcześniej Run, tak teraz Noc królów reprezentuje Wybrzeże w wyścigu po Oscara). W jego najnowszym dziele zagrał m.in. Issaka Sawadogo z Burkina Faso, który w europejskim kinie objawił się przed 16 laty w Kiedy wiatr uniesie piasek Marion Hänsel, a dziś jest jednym z wiodących charakterystycznych aktorów kina francuskojęzycznego. Zobaczycie tu także Rasmané Ouédraogo, wielką osobowość kina, który występował u Sembène Ousmanego czy Idrissa Ouédraogo. Akcja filmu rozgrywa się w więzieniu MACA w Abidżanie, jednym z najbardziej przepełnionych zakładów karnych w Afryce Zachodniej. To baśń polityczna, nawiązująca do najnowszej, niespokojnej historii kraju do niedawna wstrząsanego wojną domową. Rzecz cała toczy się na granicy jawy i snu, magii i brutalnej rzeczywistości, w rytm śpiewu i tańca, towarzyszących zawsze afrykańskiej opowieści.

Energetyczną dawkę muzyki przynosi także debiutancki Ojciec Nafi Mamadou Dii, twórcy z Senegalu, w którym słychać głosy Baaby Maala i Viviane Ndour. Dia – z wykształcenia geograf – za swój film dotykający religijnego ekstremizmu otrzymał Złotego Lamparta w Locarno. Fundamentalizm niszczy tu tkankę społeczną od podszewki, bo degeneruje podstawę istnienia w społeczeństwie afrykańskim, jaką jest rodzina. To wychodząca od kryzysu duchowości wersja Romea i Julii (więc znów ceniony przez artystów z kontynentu Szekspir).

Obraz i muzyka hipnotyzują w To nie pogrzeb, to zmartwychwstanie, opowieści z Lesotho o odchodzeniu, żałobie, utracie. Pełnometrażowy debiut Jeremiaha Lemongha Mosese próbuje uchwycić egzystencję balansującą na granicy rzeczywistości i mitu, w regułach kultury, która zawiera w sobie zarówno etnograficzny naturalizm, jak oniryczną duchowość; widzialne i ponadnaturalne.

W wypowiedzianą w formie lamentu historię życia bohaterki (niezwykła Mary Twala Mhlongo), wiejskiej uzdrowicielki, żegnającej się ze światem żywych i rozmawiającej z duchami zmarłych; wprowadza nas bajarz – znów więc uczestniczymy w nocy opowieści. Kobieta opłakuje nie tylko bliskich, ale i społeczność, którą budowa tamy ma zmieść z powierzchni ziemi, wraz z jej tradycją i historią. Bohaterka nie poprzestaje jednak na żałobie, lecz z niej wyprowadza siłę do buntu, który uzdrowi umierającą wieś.

Modernizacja jest także tematem angolskiego Klimatyzatora.Tutejsza kinematografia od niedawna nabiera rozpędu, czego dowodzi film kolektywu Fradique, rzecz o mieszkańcach bloku, od którego jeden po drugim odpadają klimatyzatory. W tym dynamicznym portrecie afrykańskiej metropolii (Luandy), z jej urzekającymi sprzecznościami: sensualnością, fizyczną bylejakością, brzydotą, zaniedbaniem, melancholią mieszkańców, ich flegmatycznością, zrywami energii, napadami indolencji, pokładami humoru, zamykaniem się w sobie; spotykają się rzeczywistość i poezja. Klimatyzator opowiada o dysfunkcyjnym, „popsutym” świecie, o życiu w cieniu wojennej traumy i nostalgii za przeszłością. A do tego jeszcze ta fascynująca muzyka Aline Frazão!

Metropolia jest też tematem dzieła z trzeciej największej w świecie kinematografii, czyli z Nigerii. Eyimofe. Tego pragnę w reżyserii braci Arie i Chucko Esiri dotyka pęczniejącego tematu emigracji obserwując dwoje bohaterów, których ścieżki krzyżują się na ulicach Lagosu. Mocno zanurzeni w skomplikowanej codziennej egzystencji, nastawieni na przetrwanie, wyrywają się jedocześnie do innego świata i lepszego życia. Eyimofe nie tylko prowadzi nas przez egzystencjalne, czy ekonomiczne problemy bohaterów, ale pozwala też zanurzyć się w codzienność życia w afrykańskim mieście, z jego zmysłowością, kolorami, skwarem, detalami. Bracia, kolejni w tym zestawie debiutanci, to także znakomici opowiadacze, których karierę zdecydowanie warto śledzić.

Magda Podsiadły

(wrocławianka, dziennikarka, pracowała od pierwszego numeru we wrocławskiej „Gazecie Wyborczej”, a dziś stale współpracuje, dzieciństwo spędziła w Gwinei w Afryce Zachodniej, absolwentka polonistyki na Uniwersytecie Wrocławskim, pisze doktorat o tradycji rytualnych masek w Burkina Faso w warszawskim IAE PAN. Pasjonuje ją teatr i kino Afryki frankofońskiej (publikuje teksty o kinie i teatrze m.in. w „Didaskaliach”, „Kinie”, „Formacie” i „Notatniku Teatralnym”). Poza działalnością dziennikarską zajmuje ją fotografia reportażowa. I podróżowanie w głąb buszu. Teraz pandemicznie niemożliwe.)


czytaj także
Program Weekend! Nocne Szaleństwo czas zacząć 13/11/20
Program Śpiące królewny i rewolucja 11/11/20
Program Gianfranco Rosi: Cisza warta stu godzin rozmów 11/11/20
Program "Beat mrocznego miasta", czyli jak taniec może uratować świat 13/11/20

Newsletter

OK