Återträffen / The Reunion
Szwecja 2013 / 82'
reżyseria: Anna Odell
scenariusz: Anna Odell
zdjęcia: Ragna Jorming
montaż: Kristin Grundström
obsada: Anna Odell, Sandra Andreis, Kamila Benhamza, Anders Berg
producent: Mathilde Dedye
produkcja: French Quarter Films
nagrody: najlepszy film w Międzynarodowym Konkursie Filmy o Sztuce 14. MFF T-Mobile Nowe Horyzonty; MFF w Wenecji 2013 - nagroda FIPRESCI, Fedeora Award - specjalne wyróżnienie; MFF w Bratysławie 2013 - najlepsza aktorka (Anna Odell); MFF w Sztokholmie 2013 - najlepszy debiut - specjalne wyróżnienie; MFF w Dublinie 2014 - najlepszy film; Guldbagge Awards 2014 - najlepszy film i scenariusz, Brussels European Film Festival 2014 - najlepszy debiut, nagroda RTBF TV dla najlepszych zdjęć
dystrybucja: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty
w kinach od 6 lutego 2015
Wielopiętrowy film znanej z kontrowersyjnych akcji szwedzkiej artystki Anny Odell jest jednocześnie fabułą, dokumentem i performance'em. W 2009 roku Odell trafiła do szpitala psychiatrycznego po tym, jak usiłowała skoczyć z mostu. Jej próba samobójcza okazała się artystyczną inicjatywą, która podzieliła krytyków i społeczeństwo. Filmowy debiut Szwedki jest nie mniej odważny. Odell aranżuje sytuację, która choć kompletnie fikcyjna, odwołuje się do prawdziwych wydarzeń. Artystka powraca na ekranie do czasów szkolnych - była wówczas prześladowana przez rówieśników, co odcisnęło piętno na jej dalszym życiu. Kiedy nadchodzi kolejna rocznica matury, postanawia skonfrontować się z oprawcami, lecz ku swojemu zaskoczeniu odkrywa, że nie została zaproszona na klasowe spotkanie. Film jest rekonstrukcją zjazdu absolwentów z jej udziałem. Ale to dopiero połowa projektu - w drugiej części reżyserka obdzwania byłych kolegów z klasy, a także nagrywa ich reakcje podczas prezentacji filmu.
Film brał udział w Międzynarodowym Konkursie Filmy o Sztuce 14. MFF T-Mobile NH. Jury w składzie: Inge de Leeuw, Yael Bartana, Zachary Heinzerling i Wojciech Bąkowski przyznało Zjazdowi absolwentów nagrodę dla najlepszego filmu i 10 tysięcy euro. W uzasadnieniu werdyktu czytamy: "Za skuteczne użycie sztuki jako narzędzia odsłaniającego mechanizmy społecznej opresji".
Anna Odell:
"Film nie został zrealizowany po to, by kogoś obwiniać, ale po to, by zbadać strukturę władzy, przemocy i hierarchii. Co jest przyczyną tego, że ktoś zaczyna kogoś prześladować? Często skupiamy się na osobie szykanowanej. Wszyscy zastanawiają się: Co jest z tobą nie tak? Tak naprawdę powinniśmy przyjrzeć się bliżej oprawcy i całej strukturze grupy. (…) Nigdy nie sądziłam, że cała sprawa stanie się tak głośna i przykuje tyle uwagi. Bycie artystką jest moim sposobem na życie, a to, co robię, nie jest tylko po to, żeby prowokować. We wszystkich moich projektach korzystam z własnych doświadczeń i wiem, o czym mówię. Wielu polityków używa pięknych słów, ale gdy mają wypowiedzieć się na temat rzeczywistego wydarzenia, okazuje się, że nic o nim nie wiedzą." (www.szwecjadzisiaj.pl).
"Wszyscy, którzy wystąpili w tym filmie, są aktorami. Jego pierwsza część miała urzeczywistnić najgorsze obawy moich prawdziwych klasowych kolegów i koleżanek związane z moją obecnością na zjeździe, gdyby jednak mnie zaprosili. Scenariusz oparłam na drugiej części czyli na realnych spotkaniach z realnymi znajomymi z klasy, do których doszło, i na ich reakcjach po obejrzeniu pierwszej części. Wierzę, że fikcja może być narzędziem badania rzeczywistości, z kolei rzeczywistość stanowi inspirację dla tworzenia fikcji. (…) Moim zdaniem bardzo ważną kwestią jest rozróżnienie między konfliktem a mobbingiem w grupie. W przeciwieństwie do konfliktu dręczenie wiąże się z nierównym rozkładem sił. Jedną z przyczyn, dla których chciałam się zająć tym problemem, było przekonanie, że zazwyczaj mylimy konsekwencje dręczenia, jakiemu poddana jest jednostka, z cechami jej osobowości. Wizerunek osoby dręczonej jest stereotypowy - bezbronna, dziwna, nie potrafiąca nawiązać relacji. Tymczasem wierzę, że to, w jaki sposób się zachowuje, jest skutkiem przemocy, a nie charakterystycznym rysem jej osobowości." (turkey.com)
Gazeta festiwalowa "Na horyzoncie"
Natalia Kaniak: Dlaczego zdecydowałaś się zagrać siebie w filmie?
Anna Odell: Dużo rozmawiałam o projekcie z ekipą. Podczas castingu aktorzy opowiadali o szkolnych doświadczeniach. Dzięki temu stworzyliśmy coś prawdziwego, nieopartego na fikcyjnym scenariuszu z wymyślonymi postaciami. Nie mam zaplecza filmowego i chciałam zrealizować "Zjazd absolwentów" po swojemu. Jako performerka gram ciałem i uznałam, że nie będę robiła w tym przypadku wyjątku. Nie wiedziałam, że stanę się główną postacią, chciałam być jedynie spustem, który uwolni lawinę sytuacji, a najważniejsi będą moi byli znajomi z klasy.
NK: Poczułaś ulgę po finale projektu?
AO: Nie, bo nie miała to być terapia. Nie rozpoczęłabym filmu, gdybym nie czuła się wolna od negatywnych emocji. Okrutne wydarzenia, o których mówię, ukształtowały mnie na równi z pięknymi chwilami. Jestem na innym etapie życia i nie szukam już niczyjej akceptacji. Interesowało mnie, jak grupa ludzi powraca do tematu z przeszłości i jak społeczeństwo traktuje niektóre tematy jako tabu.
NK: Czy znajomi z klasy zobaczyli "Zjazd absolwentów"?
AO: Po skończeniu pierwszej części zrobiłam wywiady z większością z nich. Ale później odezwało się tylko kilku. Nie wiem, czy wszyscy zobaczyli film, ale mam nadzieję, że tak.
NK: Uważasz, że dzieci są bardziej okrutne od dorosłych?
AO: Dręczenie niestety jest równie częste wśród dorosłych, którzy potrafią być bardziej wyrachowani niż dzieci. Najbardziej zastanawia mnie fakt, że w społeczeństwie nie edukuje się liderów. To oni powinni wiedzieć, że silniejsi, którzy dręczą, mają wpływ na to, jak odbiera się słabszych. Nauczyciele powinni pokazywać na własnym przykładzie, że wyższa pozycja w hierarchii zobowiązuje do bardziej odpowiedzialnego zachowania.
NK: Czy Twoje projekty w Szwecji są uznawane za prowokacyjne?
AO: Tak. Po projekcie "Kobieta nieznana", podczas którego dałam się zatrzymać w szpitalu psychiatrycznym, mnóstwo ludzi wykrzykiwało hasła o tym, że moje działania nie są żadną sztuką. Większość z nich nie widziała ani jednej mojej pracy, a część wyrobiła sobie opinie, czytając nagłówki. Dowiedziałam się również, że zarząd szpitala był na mnie potwornie wściekły. Ale nie chcę narzekać, jest masa ludzi, którzy mi pomagają i rozumieją to, co robię.
Anna Odell
Urodzona w 1973 roku w Sztokholmie, ukończyła dwie najbardziej prestiżowe szkoły artystyczne w Szwecji: Sztokholmski Uniwersytet Sztuk Pięknych i Stosowanych (Konstfack) oraz Królewski Instytut Sztuki (Kungliga Konsthögskolan). Jej głośna praca dyplomowa Unknown, Woman2009-349701 (Okänd, kvinna 2009-349701) była wystawiana w wielu galeriach w Skandynawii oraz w Paryżu w 2013 roku. Odell, bazując na własnych doświadczeniach z załamania psychicznego w 1995 roku, wcieliła się w niej w rolę kobiety, która chce popełnić samobójstwo, skacząc z mostu Liljeholmsbron w Sztokholmie. Nagrana na miejscu zdarzenia relacja pokazuje interwencję policji, która zabiera niedoszłą samobójczynię do szpitala psychiatrycznego, gdzie zostaje poddana przymusowemu leczeniu farmakologicznemu. Celem pracy było zwrócenie uwagi opinii publicznej na zakres kontroli, jaką nad zwykłymi obywatelami sprawuje policja i inne instytucje państwowe. Artystka opowiada o sytuacji osób z chorobami psychicznymi, wskazuje na ich marginalną pozycję w społeczeństwie i ich ubezwłasnowolnienie za zgodą ogółu.
Projekt wywołał falę krytyki i dyskusję w mediach. Głos zabrała nawet minister kultury Lena Adelsohn Liljeroth. Anna Odell została oskarżona przez Davida Eberharda, ówczesnego szefa oddziału psychiatrycznego szpitala św. Jerzego w Sztokholmie, o agresywny opór, nieuczciwe postępowanie oraz niepotrzebne wzywanie służb porządkowych i lekarskich. Spór zakończył się rozprawą w sądzie i ukaraniem artystki grzywną.
Zjazd absolwentów to jej pełnometrażowy debiut filmowy, również oparty na osobistych doświadczeniach. Film miał premierę na MFF w Wenecji, wszedł na szwedzkie ekrany w listopadzie 2013 roku.
Filmografia:
2013 Zjazd absolwentów / Återträffen / The Reunion
Media o filmie:
"Nagrodzony Zjazd absolwentów szwedzkiej artystki Anny Odell to wielopoziomowa rekonstrukcja zdarzeń. Odell nie została zaproszona na imprezę z okazji rocznicy ukończenia szkoły zorganizowaną przez jej dawnych kolegów z klasy. Postanowiła zrobić film - swoje wyobrażenie owego zjazdu gdyby brała w nim udział. Z tej rekonstrukcji wynika wyraźnie, dlaczego koledzy nie zaprosili Anny. Jako wyrzut sumienia szkolnych prześladowców mogłaby skutecznie zrujnować imprezę. Grająca samą siebie Odell wypomina wszystkim ich krzywdzące zachowanie i doprowadza wreszcie do tego, że zostaje wyrzucona z zabawy. Na tym jednak nie koniec, bo artystce nie chodziło o konfrontację z aktorami, ale z prawdziwymi krzywdzicielami z przeszłości. Druga część Zjazdu absolwentów to kolejna rekonstrukcja, tym razem prawdziwych spotkań i rozmów, które Odell zaaranżowała z tymi z kolegów, których udało się jej namówić do wspólnego obejrzenia jej filmu. To bardzo mocne sceny, w których zakłopotanie rozmówców Odell i ich manipulacja prostymi faktami wzbudza poważny niepokój. Artystka ukazuje widzowi coś jeszcze, pewną część procesu twórczego. W scenach rekonstruujących pracę nad filmem odsłania - trochę mimowolnie - skomplikowane uwikłanie sztuki i życia prywatnego. Ten ścisły związek filmu Odell z rzeczywistością pozafilmową sprawia, że jego odbiór staje się tym bardziej intensywny, a wnioski na temat relacji społecznych jeszcze bardziej ponure. Jury słusznie doceniło ten film za "skuteczne użycie sztuki jako narzędzia odsłaniającego mechanizmy społecznej opresji"." (Katarzyna Boratyn, obieg.pl)
"Powódź autentycznych emocji, film w filmie, pytanie o interpretację sztuki i jej korespondencję z rzeczywistością - choć "Zjazdowi absolwentów" daleko do miana "prawdziwego" filmu o sztuce, mówi o jej naturze o wiele więcej niż jakikolwiek inny film, z którym rywalizował we Wrocławiu. Nagroda nie wzbudziła więc żadnych kontrowersji - powędrowała do bezapelacyjnie najlepszej produkcji." (Robert Mróz, 5 kilo kultury)
"Chociaż pod takim hasłem sprzedałby się najlepiej, film Odell nie jest kinem zemsty. To szalenie interesujący kinoeksperyment, w niestandardowy - i przekorny, ale jednak bardzo filmowy - sposób eksploatujący problem dynamiki grupy i pamięci. I chociaż nie ma jednej prawdy o przeszłości, a nasza własna historia zawsze jest w dużej mierze upiększoną lub pobrzydzoną fikcją, Odell - jak każdy - ma do niej prawo. Seans obowiązkowy!" (czytnikkultury.blogspot.com)
"Niezwykłe połączenie estetyki rozliczeniowego dokumentu, eksperymentalnego dramatu i artystycznego manifestu, czyli Anna Odell raz jeszcze przeżywa traumę czasów szkolnych, angażując w swój osobisty projekt nas, widzów jej filmu. Najwspanialsze odkrycie tegorocznych Nowych Horyzontów." (Katarzyna Wolanin, wolanin.wordpress.com)
"Choć Återträffen to kinowy debiut Anny Odell, nie jest to jednak jej pierwszy projekt artystyczny, w którym artystka nawiązuje do osobistych przeżyć i traumatycznych doświadczeń z przeszłości. Kilka lat wcześniej wzbudziła w Szwecji wiele kontrowersji swoim projektem dyplomowym Okänd, kvinna 2009-349701 (dosłownie: Nieznana, kobieta 2009-349701). Wcieliła się w nim w rolę cierpiącej na psychozę kobiety, zasymulowała próbę samobójczą i udokumentowała, jak obeszła się z nią policja oraz służba zdrowia, rekonstruując tym samym własną chorobę z 1995 roku." (szwecjoblog.blogspot.com)
"W Zjeździe absolwentów Szwedka puszcza wodze fantazji, aranżując fikcyjne spotkanie ze swoimi dawnymi kolegami z podstawówki, którzy - jak utrzymuje - przez dziewięć lat się nad nią znęcali. Po latach X muza zostaje wprzęgnięta w plan inteligentnej zemsty, koniecznej m.in. dlatego, że na prawdziwy zjazd Odell nie została zaproszona. Na ekranie aktorzy wcielają się w role osób, które w dzieciństwie upokarzały artystkę, a dziś są szanowanymi obywatelami. Z serii konfrontacji, w których przeciwnicy sięgną nie tylko po słowa, ale i pięści, wyłania się dwuznaczny obraz głównej bohaterki - genialnej manipulatorki, artystki, która eksperymentuje na samej sobie, i ofiary, która nie może zapomnieć o swojej traumie. Przewrotny i niejednoznaczny film każe też postawić pytanie o granice artystycznej wolności." (Mariusz Mikliński, aktivist.pl)
"Film robi duże wrażenie z powodu terapeutycznej proweniencji przedsięwzięcia. Artystka opowiada o własnym wykluczeniu, choć przykłada dużą wagę do tego, żeby nie przedstawiać się jako męczenniczka. Konfrontuje szkolnych znajomych z własną wersją wydarzeń, otwarcie oskarżając ich o to, że kiedyś się nad nią znęcali (w filmie nie ma jednak spotkań z "prawdziwymi" znajomymi, wszystko jest inscenizacją). Pierwsza część, w której Odell nakłuwa balon konwenansów i mąci spokój uczestników zjazdu, ma posmak pamiętnego "Festen" Thomasa Vinterberga, innej północnoeuropejskiej opowieści o niszczeniu kruchego kompromisu opartego na zakłamaniu i przemilczeniu traumatycznej przeszłości." (Sebastian Smoliński, "Kultura Liberalna")
"Nie chodzi tu tylko o rodzaj psychodramy, dzięki której autorka pragnie się po latach uwolnić od upiorów przeszłości. Nie chodzi też nawet o to, że pragnie sprowokować dawnych oprawców i tych, którzy na to milcząco zezwalali, do autorefleksji. Wydaje się, że Odell pragnie przede wszystkim poprzez swój film odsłonić mechanizmy powstawania sytuacji, w której grupa konstytuuje się wobec wybranej ofiary. Obserwując reżyserkę, która po latach próbuje za wszelką cenę wypowiedzieć to, czego nie mogła zrobić będąc w sytuacji ofiary, miałam właściwie mieszane uczucia. Nie mogąc się uwolnić od przeszłości, grając ją i czyniąc z niej centrum uwagi, artystka sprawia wrażenie zafiksowanej na tych wydarzeniach. Jest w gruncie rzeczy zakładnikiem tamtej roli. Może lepiej byłoby po prostu wybaczyć…" (Barbara Lekarczyk-Cisek, kulturaonline.pl)
"Zjazd absolwentów szwedzkiej artystyki, performerki i reżyserki Anny Odell, prezentowany w nowohoryzontowej konkursowej sekcji Filmy o Sztuce, to jedno z największych zaskoczeń festiwalu. I jest to zaskoczenia a rebours, którego po Nowych Horyzontach trudno było się spodziewać. Kiedy czytamy o artystycznym projekcie kontrowersyjnej artystki, która w Szwecji zasłynęła performansem, w którym upozorowała własną próbę samobójczą, spodziewamy się przekraczania granic, eksperymentów formalnych, wystawiania percepcji publiczności na prawdziwe wyzwanie. Tymczasem dostajemy po bożemu skonstruowaną, ubraną w ramy fabuły, zagraną przez profesjonalnych aktorów opowieść. Zamiast artystycznego szaleństwa - zupełna klasyka. Przynajmniej pozornie, bo to szaleństwo tkwi gdzieś głębiej, pod podszewką wybranego przez Odell kostiumu. I paradoksalnie, ten właśnie film, którego autorka świadomie odrzuca środki, których użycie wydawałoby się dziś wręcz oczywiste przy takiej okazji (choćby nagrania z ukrytej kamery), zaskakuje wielką odwagą w podejściu do tematu, a jednocześnie odpowiedzialnością wobec opowiadanej historii i jej bohaterów." (Magdalena Piekarska, "Gazeta Wyborcza Wrocław")