(As Mil e uma Noites - vol. 1, o inquieto / Arabian Nights - Vol. 1, The Restless One)
Portugalia, Francja, Niemcy, Szwajcaria 2015 / 125'
reżyseria: Miguel Gomes
scenariusz: Miguel Gomes, Mariana Ricardo, Telmo Churro
zdjęcia: Sayombhu Mukdeeprom, Mário Castanheira (The Story of the Cockerel and the Fire)
montaż: Telmo Churro, Miguel Gomes, Pedro Marques
dźwięk: Vasco Pimentel
obsada: Crista Alfaiate, Adriano Luz, Américo Silva, Rogério Samora, Carloto Cotta, Fernanda Loureiro
producent: Luís Urbano, Sandro Aguilar, Thomas Ordonneau, Jonas Dornbach, Janine Jackowski, Maren Ade, Elena Tatti, Thierry Spicher, Elodie Brunner
produkcja: O Som e a Fúria, Shellac Sud, Komplizen Film, Box Productions
nagrody: MFF w Cannes - Palm Dog; Sydney Film Festival 2015 - Best Film; 15. MFF T-Mobile Nowe Horyzonty we Wrocławiu 2015 - nagroda FIPRESCI; Seville European Film Festival 2015 - Best Film; Europejska Nagroda Filmowa 2015 za najlepszy dźwięk
oficjalna strona: http://www.as1001noites.com/en/
dystrybucja: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty
w kinach od 26 lutego 2016
Portugalia wydaje się istnieć nie tylko na krańcu kontynentu, ale też - jak uważają niektórzy - na końcu świata. Jak pisał Andrzej Stasiuk, dawne imperium wiedzie dziś swój "nieco nierealny żywot poza głównym nurtem dziejów i zdarzeń", tęskniąc za spełnieniem i śniąc o minionej sławie. Ten nierzeczywisty charakter Portugalii stał się jednym z tematów tryptyku Miguela Gomesa, który nakłada w nim najnowszą historię swojej ojczyzny na poetycką strukturę luźno interpretowanych Baśni z tysiąca i jednej nocy. Opowiadając o kraju, skupia się na problemie gospodarczego kryzysu z lat 2013-2014. Wprowadza ten wątek już na początku filmowej odysei - dokumentalnym portretem pracowników stoczni w Viana do Castelo, którzy stali się ofiarami masowych zwolnień. Przeplata ich historię z losami Szeherezady, będącej jedną z wielu niezwykłych figur w jego galerii osobliwości, w której pojawia się też m.in. postać afrykańskiego szamana, eksplodującego wieloryba i umierającej syreny.
Podczas 15. MFF T-Mobile Nowe Horyzonty krytycy filmowi zrzeszeni w Międzynarodowej Federacji Krytyków Filmowych przyznali trylogii Miguela Gomesa prestiżową nagrodę FIPRESCI. W jury FIPRESCI zasiadali: Rebecca Harkins-Cross, Demetrios Matheou i Piotr Kletowski. Z uzasadnienia jury: Za stawienie czoła współczesnemu kryzysowi społecznemu poprzez opowiadanie historii w sposób jednocześnie pełen wyobraźni, żartobliwy i ambitny, dzięki czemu codzienne życie różnych ludzi zostaje podniesione do rangi mitu.
Otwarty na eksperymenty Miguel Gomes i jego producent Luís Urbano postanowili pracę nad scenariuszem rozpocząć w nietypowy sposób. Czterech dziennikarzy przeszukiwało internet i umieszczało na stronie internetowej historie ludzi, mierzących się z przeciwnościami losu w trudnych dla Portugalii czasach, ponadto czytelnicy przysyłali e-maile ze swoimi doświadczeniami. Wybrane fragmenty tworzonej na bieżąco kolekcji posłużyły jako inspiracja dla scenariusza. Szeherezada będzie opowiadać sułtanowi różne historie, będą mieszać się w nich fikcja z surowym dokumentalizmem i krytyką społeczną, latające dywany z pełną napięcia akcją, wszystko to, co pozornie do siebie nie pasuje - opowiadał reżyser o swoim projekcie - jednak wyobraźnia i rzeczywistość nie mogą bez siebie żyć, Szeherezada wie o tym lepiej niż ktokolwiek inny.
Miguel Gomes: Moje filmy są w dużym stopniu efektem improwizacji, która wynika z braku funduszy na realizację scenariusza. W Portugalii istnieje powiedzenie, że czasami dobre rzeczy wynikają ze złych okoliczności. Fakt, że robimy filmy o bardzo małych budżetach w porównaniu do innych krajów europejskich: Hiszpanii, Włoch, Anglii czy Niemiec, sprawia, że nie mamy ciśnienia, aby robić filmy kasowe. Nie oczekuje się od nas wielkich hitów, więc mamy dużo więcej artystycznej wolności. To nasza jedyna korzyść z bycia biednym.
Jeden i trzy. Znasz historię Ojca, Syna i Ducha Świętego? Ten jeden film jest jednocześnie trzema filmami. Prawdziwe filmowe przeżycie zawiera się w tych trzech, oglądanych w wyznaczonym porządku. Jednak oglądanie ich jeden po drugim w tym samym czasie wydaje się zbyt okrutne.
Na określenie tego filmu użyłbym słowa "dziki". Mój poprzedni film Tabu wydaje mi się bardziej elegancki. Ten ma źródło w sytuacji chaosu, w którym tkwi dziś portugalskie społeczeństwo, ale jest też chaotyczny dlatego, że Baśnie z tysiąca i jednej nocy rządzą się inną logiką, logiką bałaganu. Ta książka jest kompletnie szalona. Bo czym są w gruncie rzeczy Baśnie...? Kompilacją, kolekcją opowieści sprzed wieków, dla których inspiracją była kultura ludowa, popularna, dlatego są uporządkowane w dosyć przypadkowy sposób. Książka jest o wiele bardziej niż film skatologiczna, nie stroni od przemocy, jest niemal punkowa. Ale właśnie dlatego, że inspiruje się ówczesną popkulturą, dotyka ekstremalnych rzeczy, nieskomplikowanych, pierwotnych uczuć. Chciałem umieścić w filmie echo jej charakteru.
Skoro film miał być zbudowany z różnych rzeczy i różnych nastrojów, na wstępie ustaliliśmy z Sayombhu Mukdeepromem [autor zdjęć], że będzie przypominał patchwork, że nie będziemy operowali jasnymi założeniami co do jego wyglądu. Jedyne, co mogliśmy zrobić, to dopasować się stylem do opowiadanej historii, postaci, miejsc, w których kręciliśmy, próbować łapać atmosferę sceny. Z Sayombhu łączy mnie niechęć do cyfrowych zdjęć. Ucieszył się, kiedy zdecydowaliśmy się kręcić na taśmie 35 mm i 16 mm. Stosowaliśmy styl lo-fi, kiedy Szeherezada opowiadała o sytuacji w Portugalii, żeby uwypuklić na zdjęciach biedę. 35 mm było zarezerwowane dla scen w Bagdadzie, podobnie jak w Tabu - pierwszą część filmu kręciliśmy na taśmie 35 mm, drugą, której akcja rozgrywała się w Afryce, na 16 mm. Zastanawialiśmy się też, czy nie wykorzystać formatu 70 mm, teraz jestem zadowolony, że tego nie zrobiliśmy. Taśma jest bardzo droga, a kamera - bardzo, bardzo ciężka, w dodatku jedyne we Francji laboratorium, które pracuje z tym formatem, zostało zamknięte.
Miguel Gomes
Reżyser i scenarzysta urodzony w 1972 roku w Lizbonie. Po skończeniu studiów w lizbońskiej Szkole Filmowej i Teatralnej przez kilka lat pracował jako krytyk filmowy. Jego krótkometrażowe projekty były prezentowane na festiwalach m.in. w Rotterdamie, Locarno, Wiedniu, Oberhausen i Buenos Aires. Jeden z jego pierwszych pełnometrażowych filmów, Nasz ukochany sierpień (2008), trafił do canneńskiej sekcji Piętnastka Reżyserów i był pokazywany na ponad 40 innych festiwalach. To subtelna komedia muzyczna, której bohaterką jest wokalistka w zespole tanecznym prowadzonym przez jej nadopiekuńczego ojca, od którego kilka lat temu uciekła żona, wiążąc się z lizbońskim lekarzem. Ekipa filmowa przybywa w ich strony, aby nakręcić horror oparty na opowieści o Czerwonym Kapturku.
Jeszcze większe uznanie przyniosło mu Tabu (2012) - przez prestiżowy magazyn filmowy "Sight and Sound" zostało uznane za jeden z najlepszych filmów 2012 roku. To niebanalny, czarno-biały melodramat, nawiązujący do złotej ery kina. Reżyser składa hołd klasycznemu Hollywood oraz kinu niememu, tworzy opowieść tętniącą życiem, oryginalną i romantyczną. Tabu wyróżniono na wielu festiwalach. Na MFF w Berlinie film zdobył doceniającą innowację artystyczną Nagrodę Alfreda Bauera i Nagrodę FIPRESCI. Film wszedł na ekrany polskich kin w marcu 2013 roku. Jego bohaterka, Pilar, stara się nadać sens swojemu życiu. Działa na rzecz biednych, bierze udział w akcjach charytatywnych i marszach pokojowych, pomaga też swojej ekscentrycznej sąsiadce - Aurorze, uzależnionej od hazardu. Starsza pani przychodzi do mieszkania Pilar zawsze, kiedy wpada w tarapaty lub chce pożalić się na pokojówkę, czarnoskórą Santę, którą podejrzewa o praktykowanie czarnej magii. Kiedy Aurora podupada na zdrowiu, prosi, żeby Pilar i Santa odnalazły pewnego mężczyznę. Okazuje się, że to ukochany Aurory z lat jej burzliwej młodości. Opowiada on kobietom niesamowitą historię o miłości i zbrodni rodem z filmów przygodowych. Cofamy się w czasie o pięćdziesiąt lat, kiedy Aurora była posiadaczką wielkiej farmy w Afryce.
Tabu opowiada o upływie czasu, o rzeczach, które zanikają i mogą istnieć tylko jako pamięć, iluzja czy wyobrażenie - lub jako kino, które gromadzi i zawiera w sobie to wszystko - mówił reżyser. W filmie jest ogromna elipsa, cofamy się w czasie o pięćdziesiąt lat. Przenosimy się ze starości do wieku młodzieńczego, z czasu kaca moralnego i poczucia winy do czasu wybryków oraz przygód, ze społeczeństwa postkolonialnego w czasy kolonializmu. To film o rzeczach, które odchodzą: osobie, która umiera, społeczeństwie, które gaśnie, czasie, który może istnieć tylko w pamięci tych, którzy go przeżyli. Chcieliśmy powiązać te rzeczy z kinem, którego też już nie ma, które już odeszło. Zdecydowaliśmy się nakręcić film w czerni i bieli, które są także na krawędzi zaniku. Wybraliśmy 35 mm dla współczesnej części filmu i 16 mm dla części afrykańskiej. Jestem czasem pytany o to, dlaczego nie nakręciłem pierwszej części w kolorze zgodnie z (nieco absurdalną) konwencją, że przeszłość jest czarno-biała, a teraźniejszość - kolorowa. Ale... jeśli sekwencja afrykańska mieści się w konwencji tzw. "świadectwa epoki", to nie jestem pewien, czy pierwsza część też nie jest aby takim "świadectwem"...
"Film Miguela Gomesa odbiera się jak zdradzony nam w zaufaniu sekret. Portugalski reżyser celowo nie rozstrzyga tkwiących w fabule sprzeczności i dopuszcza współistnienie różnych interpretacji. Charakterystyczne dla opowiadanej historii niedopowiedzenia każą śledzić ją z rosnącym zainteresowaniem. O sile Tabu świadczy chociażby wyrażany przez reżysera szacunek do słowa. Film Gomesa korzysta z narracji właściwej dawnym legendom i afektowanym listom miłosnym, których tonacja wydaje się wprost stworzona dla melodyjnego języka portugalskiego. W kreowaniu melancholijnej atmosfery Tabu równie duże znaczenie mają czarno-białe zdjęcia wyglądające jak zbiór fotografii ze staroświeckiego albumu. Niezwykłość portugalskiego filmu podkreśla również umiejętnie dobrana muzyka. Na ścieżce dźwiękowej "Tabu" bezpretensjonalne popowe szlagiery sąsiadują z posępnymi balladami i hipnotycznym motywem przewodnim skomponowanym przez pianistkę Joanę Sa. Reżyserskie zamiłowanie do łączenia przeciwieństw towarzyszy filmowi na każdym kroku. "Tabu" zawiera w sobie mrok i humor, nostalgię i namiętność, szacunek do tradycji i ironiczną grę schematami klasycznego melodramatu." (Piotr Czerkawski, cinemaenchante.blogspot.com)
Filmografia:
1999 Entretanto (kr.m.)
2000 Inventário de Natal (kr.m.)
2002 Kalkitos (kr.m.)
2003 31 (kr.m.)
2004 Pre Evolution Soccer's One-Minute Dance After a Golden Goal in the Master League(kr.m.)
2004 Twarz, na jaką zasługujesz / A Cara Que Mereces / The Face You Deserve
2006 Cántico das criaturas (kr.m.)
2008 Carnaval: à procura de Paulo Moleiro (kr.m.)
2008 Masz ukochany sierpień / Aquele Querido Mês de Agosto / Our Beloved Month of August
2012 Tabu
2013 Redemption (dok., kr.m.)
2015 Tysiąc i jedna noc / As Mil e uma Noites / Arabian Nights
Media o filmie:
"Reżyser "Tabu" - jednego z moich ulubionych filmów ostatnich lat - wraca z filmem wpisującym najnowszą historię Portugalii w kontekst baśni Szeherezady. Każdy inny twórca byłby w takiej sytuacji skazany na klęskę, ale dla Gomesa nie ma rzeczy niemożliwych." (Piotr Czerkawski, cinemaenchante.blogspot.com)
"Jestem niezwykle ciekaw tego filmu - nie załapałem się na seans w Cannes, ale dotarły do mnie głosy zachwyconych widzów. W monumentalnym, sześciogodzinnym tryptyku Gomes próbuje wpisać współczesną tematykę - niedawny kryzys ekonomiczny w Portugalii - w przestrzeń literackiej tradycji, czyli, jak (mam nadzieję) trafnie ujęto w katalogu festiwalowym, dokonuje przekładu "najnowszej historii swojej ojczyzny na poetycką strukturę luźno interpretowanych Baśni z tysiąca i jednej noc". Brzmi intrygująco - ktoś z moich facebookowych znajomych napisał po seansie w Karlovych Varach, że takie filmy trafiają się raz na sto lat." (Marcin Stachowicz, bad-taste.pl)
"Tysiąc i jedna noc Miguela Gomesa - rzecz o największym potencjale nieśmiertelności spośród filmów, które można było zobaczyć podczas najnowszej edycji festiwalu." (Adam Kruk, www.dwutygodnik.com)
"Najlepiej oceniane w kuluarach filmy T-Mobile Nowe Horyzonty, choć formalnie i tematycznie wydawały się całkowicie odmienne, zaskakująco podobnie zdawały sprawę ze współczesnych niepokojów. Tym, co je łączyło, było jednakowe przeświadczenie o konieczności rewolucyjnej rekonfiguracji nieprzyjaznych człowiekowi rzeczywistości. Wiele tegorocznych propozycji tegorocznej edycji wrocławskiej imprezy charakteryzowała atmosfera kryzysu. Filmem, który najbardziej bezpośrednio odwoływał się do tego zagadnienia, okazał się "Tysiąc i jedna noc" Miguela Gomesa, najlepsza produkcja sekcji konkursowej, choć całkowicie zignorowana przez jury, otrzymał jedynie nagrodę stowarzyszenia FIPRESCI (...). Gomes przywołuje baśń o Szeherezadzie, którą umieszcza w realiach ogarniętego kryzysem ekonomicznym kraju. Zrezygnował przy tym z estetyki realistycznej na rzecz baśniowości nadającej nieprzyjaznej rzeczywistości odrobinę ciepła i humoru. Ocierający się momentami o surrealizm dowcip skutecznie potrafił rozbroić społeczne lęki, nie pozbawiając ich jednak należytej powagi." (Michał Przepiórka, e-czaskultury.pl)
"Ciekawą pozycją do wpisania na listę filmów do obejrzenia jest trylogia "Tysiąc i jedna noc" Miguela Gomesa. Opowieść o Szeherezadzie, która każdej nocy snuje inną baśniową historię, stała się pretekstem do opowiedzenia o współczesnej Portugalii. Każda z trzech części to zbiór rozbudowanych, filmowych anegdot, które przedstawiają społeczeństwo pogrążone w kryzysie ekonomicznym. Realizm poprzetykany jest tu poetycką fantazją, ale już w pierwszej części reżyser ujawnia swoje zamiary - chce opowiedzieć o konsekwencjach polityki oszczędnościowej, która uderza przede wszystkim w przeciętnego obywatela i sprowadza go na skraj nędzy." (Sylwia Borowska-Kazimiruk, mgzn.pl)
"Złoty środek na dzisiejszą rzeczywistość. Miguel Gomes stworzył zabawny i gorzki zarazem kolaż politycznego sprzeciwu oraz filmu poetyckiego, baśniowego w zasadzie. Polityków powinno się wysyłać obowiązkowo na wszystkie trzy części, trwające łącznie prawie siedem godzin." (Jan Pelczar, Klaps)
"Ukojenie przychodzi ze wspomnieniem dialogu pokazywanej w Gdyni jakby mimochodem trylogii "Tysiąca i jednej nocy" Miguela Gomesa. Banalne pytanie: "Po co ludzie opowiadają sobie historie?" zyskuje prawdziwie piękną i prostą odpowiedź: "Żeby przetrwać". Człowiek nie istnieje bez opowieści. Baśń o Szeherezadzie łagodzi smutek współczesności targanej coraz to nowszymi kryzysami, ciągłym strachem i niepokojem o przyszłość - państwową i prywatną. Wpisana przez Gomesa w portugalskie realia, w gruncie rzeczy nie ma granic, może stanowić remedium również dla nas." (Sebastian Pytel, www.artpapier.com)