Cemetery of Splendour / Rak ti Khon Kaen
Tajlandia, Wielka Brytania, Niemcy, Francja, Malezja, Korea Południowa, Meksyk, USA, Norwegia 2015 / 122'
reżyseria: Apichatpong Weerasethakul
scenariusz: Apichatpong Weerasethakul
zdjęcia: Diego Garcia
montaż: Lee Chatametikool
obsada: Jenjira Pongpas, Banlop Lomnoi, Jarinpattra Rueangram, Richard Abramson, Sujittraporn Wongsrikeaw, Bhattaratorn Senkraigul, Petcharat Chaiburi
producent: Apichatpong Weerasethakul, Charles de Meaux, Simon Field, Hans W. Geissendörfer, Keith Griffiths, Michael Weber
produkcja: Kick the Machine, Illuminations Films, The Match Factory
nagrody: Pancevo FF 2015 - Lighthouse Award; Online Film Critics Society Awards 2015 - najlepszy film niedystrybuowany w USA; International Cinephile Society Awards 2016 - najlepszy film niedystrybuowany w 2015; Asia Pacific Screen Awards 2015 - najlepszy film
dystrybucja: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty
Premiera 10 lutego 2017
Apichatpong Weerasethakul to twórca doskonale znany i doceniany nie tylko przez światową, ale i nowohoryzontową publiczność, m.in. za sprawą takich tytułów jak Skrajne żądze (3. NH), Choroba tropikalna (5. NH), Wujek Boonmee, który potrafi przywołać swoje poprzednie wcielenia (11. NH) czy Mekong Hotel (12. NH). Jego najnowszy film na festiwalu Cannes w 2015 roku znalazł się w prestiżowej sekcji Un Certain Regard. Fabuła Cmentarza wspaniałości skupia się wokół dawnego budynku szkoły, w którym został utworzony szpital do opieki nad żołnierzami pogrążonymi w tajemniczej śpiączce. Jenjira, także mająca problemy ze zdrowiem, zgłasza się do placówki jako wolontariuszka. Jest szczególnie zainteresowana żołnierzem o imieniu Itt i to jemu poświęca najwięcej uwagi. Z czasem Jenjira zauważa, że nawiązuje z nim kontakt, a niedługo potem żołnierz odzyskuje świadomość. Prosta narracja skrywa wielowymiarową opowieść, niepoddającą się łatwym i jednoznacznym interpretacjom. Inspiracją dla tej historii mógł być incydent sprzed kilku lat, kiedy w niejasnych okolicznościach 40 żołnierzy musiało przejść kwarantannę w szpitalu na północy Tajlandii. Reżyser, posługując się metaforami, opowiada o sytuacji w swoim kraju: o politycznej zawierusze, zamachach stanu, przemocy i wywołanym protestami paraliżu rządu. Dzieło Weerasethakula to nie tylko alegoria polityczna, ale również poetycka podróż do lat dzieciństwa i rodzinnej wioski reżysera, gdzie rozgrywa się akcja jego opowieści. Autorem zdjęć do filmu jest operator Carlosa Reygadasa, Diego Garcia, w głównych rolach wystąpili aktorzy od wielu lat współpracujący z Weerasethakulem, Jenjira Pongpas i Banlop Lomnoi, a w scenariuszu znalazły się fakty i dialogi pochodzące z ich realnego życia.
Apichatpong Weerasethakul: W porównaniu do moich poprzednich filmów Cmentarz wspaniałości wydaje się bardziej osobisty. Odkąd więcej pracuję nie tyle z poziomu intelektu, ile emocji, interesują mnie granice kina, jego kody, eksperymenty z formą. Właśnie dlatego postanowiłem zrealizować ten film w rodzinnym mieście - widzę, jak szybko to miasto się zmieniło. Odkąd wojskowi przejęli kontrolę nad krajem, czuję, że ludzie niepokoją się o swoją przyszłość i potrzebują ucieczki. Jedną z jej form jest sen - spać, znaleźć się w innej rzeczywistości. Zacząłem obserwować, w jaki sposób śnię i myślę - moje sny były narracyjne, ale zdecydowanie nie w stylu Hollywoodu, pełnego efektów kina gatunków. Moje sny wydawały się bardziej subtelne, zbliżone do życia. Nie uważacie, że w gruncie rzeczy sny nie mają nic wspólnego z malarstwem Salvadora Dali? One są czymś więcej. Sny są też o wiele łagodniejsze niż typowe, znane z kina senne wizje. Z początku fabuła zapowiada się dosyć konwencjonalnie, jednak w miarę upływu czasu, gdy bierze ją w posiadanie Jenjira, spowalnia i przechodzi w senną ucieczkę. (senses of cinema)
Media o filmie:
"Cmentarz wspaniałości to film utrzymany w stylistyce slow cinema, który może spodobać się nawet zagorzałym przeciwnikom nurtu. Mamy w końcu do czynienia z dziełem Apichatponga Weerasethakula, czyli reżysera potrafiącego pogodzić ze sobą gusta Romana Gutka i Quentina Tarantino. Pomimo że akcja Cmentarza... posuwa się do przodu w ślimaczym tempie, tajski twórca udowadnia, że doskonale wie, jak wynagrodzić naszą cierpliwość. Pojawiające się na ekranie bez zapowiedzi erupcje humoru i elementy wizualnej poezji wyostrzają zmysły, tworząc wokół filmu aurę nieprzewidywalności." (Piotr Czerkawski, filmweb.pl)
"W powolnym tempie rozwijając tę historię przed oczyma widza, Weerasethakul w piękny sposób snuje opowieść o dwóch osobowościach. Niespiesznie przenika zarówno fascynację Jen chłopakiem, jak i jego dawne losy, jednocześnie zdejmując z nich piętno rozliczania, dyskusji o dylematach, winach czy grzechach. Przeszłość jest w "Cemetery of Splendour" czymś, co nieprzerwanie powraca w życie bohaterów, ale jej obecność równoważy teraźniejszość i obecne cierpienie. Tajski reżyser nie potrafi o tych dwóch rzeczach opowiadać oddzielnie. Dla niego każda z nich ma wymiar magiczny i duchowy. Czasami wszystkie życia bohaterów spotykają się w jednym czasie i nie ma od tego ucieczki. Wręcz przeciwnie - tu właśnie może leżeć ukojenie, którego nie potrafi dać tradycyjne leczenie. Oglądając ten film dokładnie widać, czego brakowało w konkursie głównym Cannes 2015: głębszej zadumy, podstawowych, egzystencjalnych pytań, wyjścia poza proste narracje. Weerasethakul świadomie rozwija swój filmowy język, pozostawiając jednocześnie resztę filmowego świata w tyle." (Urszula Lipińska, stopklatka.pl)
"Weerasethakul wrzuca nas do wykreowanej rzeczywistości, która na pierwszy rzut oka nie odbiega od świata realnego, choć sam punkt wyjścia fabuły mógłby stanowić inspirację dla skeczu Monty Pythona. Otóż miejscem akcji jest szpital, w którym leżą żołnierze w śpiączce. Zajmują się nimi pielęgniarki i lokalne kobiety-patriotki. Jedna z nich staje się główną bohaterka opowieści, która wprowadza nas w świat lokalnych wierzeń. W naturalny sposób miesza się wyobrażone z rzeczywistym i wyśnione z prawdziwym. Świat ogarniętych snem żołnierzy przenika się z trzeźwą świadomością cierpiących na bezsenność. Taj opowiada swoją historie z dystansem i na chłodno. Oczyszcza fabułę z wszystkiego, co efektowne. Nie pokazuje na ekranie świata snów, lecz skupia na powszedniej codzienności. Uchyla jednak lufcik i daje poczuć splendor wspaniałości, którego doświadczają żołnierze, wykorzystywani w swoich snach przez byłych władców w ich pojedynkach. Tematyka snu idzie w parze z senną atmosferą całości, która płynie nieśpiesznie - wydawałoby się, że bez celu. Choć towarzyszy jej aura humorystyczna, to wymowa filmu okazuje się pesymistyczna. Weerasethakul dowodzi, że jedyną stałą jest zmiana, dlatego igraszki losu są bez znaczenia - pałace przemienią się w lasy, a wspaniałości w cmentarze. Ta refleksja posiada w sobie coś paradoksalnego, szczególnie gdy dotyczy rzeczywistości na wskroś przeszytej wschodnim mistycyzmem, w którym centralne miejsce zajmuje przecież nieustannie mielący kołowrót reinkarnujących się dusz." (Michał Przepiórka, Bliżej ekranu)
"To jest to nazwisko, którego wymowy trzeba się nauczyć na pamięć, by na imprezach robić wrażenie podczas rozmów z nieznajomymi. Na pewno zadziała. A że mało kto wie, kim jest tajlandzki reżyser, to w zasadzie nie trzeba nawet oglądać jego filmów. Choć byłoby szkoda. Kino Weerasethakula trudno do czegokolwiek porównać - swobodnie przeplata się w nim magia z realizmem, a społeczna wrażliwość i liryzm z abstrakcyjnym humorem. Najlepszym dowodem tej oryginalności jest "Cmentarz wspaniałości", drugi film Apichatponga, który trafia na polskie ekrany. To historia szpitala wojskowego na tajlandzkiej prowincji, w którym przebywają żołnierze cierpiący z niewyjaśnionych powodów na śpiączkę. Stan jednego z nich poprawia się, gdy do oddziału przybywa nowa opiekunka. "Cmentarz…" to okazja do poznania świata wyobraźni, która krąży osobnymi, zaskakującymi ścieżkami." (Mariusz Mikliński, "Aktivist")
"O tym, że Apichatpong Weerasethakul wielkim reżyserem jest wiadomo było od czasów Choroby tropikalnej, chociaż wciąż dla wielu zdobycie przez niego kilka lat później Złotej Palmy za Wujka Boonmee, który potrafi przywołać swoje poprzednie wcielenia było szokiem. Weerasethakul w zasadzie kręci jeden i ten sam film, o indywidualnej pamięci, na którą nakłada się wielka historia i mitologia. Zawsze jest to świetne kino, ale Cmentarz wspaniałości nawet na tle jego dotychczasowej twórczości wyróżnia się wizualnie i narracyjnie." (Krzysztof Osica, filmaster.pl)
"To, co mnie urzekło to senny klimat, nieco magiczny. Film wydaje się być snem, który śnią żołnierze i jest to sen z którego nie da się wyrwać i nie wiadomo, czy jest to dla nich spokój czy wręcz, jak twierdziły dwie boginki ze świątyni, walka z której nie mogą się wyrwać, ponieważ są potrzebni gdzie indziej.Co ciekawe, w filmie nie ma w ogóle muzyki - to sprzyja sennemu nastrojowi i nie znaczy to, że film nuży. Jest w nim pewna ulotność, senne marzenie, Tajlandia jest krainą snów oddaloną od cywilizacji, o której boleśnie przypominamy sobie przez dźwięk koparek i ciężarówek, których praca trwa równie nieustannie, co sen żołnierzy." (Przeminęło z filmem)
"Azjatycka prowincja z miejscem szczególnym: szpitalem, w który śpią żołnierze. Śpią nieustannie, raz po raz się wybudzając, by znów ni stąd ni zowąd zapaść w śpiączkę. Możliwe, że to ze względu na cmentarz, którym niegdyś był ten teren. Spoczywają tu generałowie, niestrudzeni w walkach, którzy teraz czerpią energię ze śpiących. Jenjira jest wolontariuszką i traktuje jednego z żołnierzy jak syna. Ich rozmowy (wyimaginowane?) są proste i baśniowe zarazem. Nie zrozumiałam politycznej metafory, którą sugerowały anonse. Ale ujęły mnie obrazy, poetyckość i cisza. Polecam miłośnikom Weerasethakula." (Tamaryszkowe preteksty)
Apichatpong Weerasethakul
Niezależny reżyser filmowy, artysta, producent i promotor eksperymentalnego i niezależnego tajlandzkiego kina. Rolę niezależnego filmowca wybrał już na początku swojej kariery we wczesnych latach 90. Obecnie jest uważany za jednego z najoryginalniejszych reżyserów w Tajlandii. Jego filmy od lat są pokazywane w programie Nowych Horyzontów: Cmentarz wspaniałości (16. NH), Mekong Hotel (12. NH), Wujek Boonmee, który potrafi przywołać swoje poprzednie wcielenia (11. NH),Światło stulecia (7. NH), Tropikalna gorączka (5. NH), Skrajne żądze (3. NH).
Urodził się w 1970 roku w Bangkoku, dorastał w Khon Kaen, w północno-wschodniej Tajlandii. Jego rodzice byli lekarzami i pracowali w miejscowym szpitalu. Uczęszczał na Khon Kaen University, gdzie w 1994 roku ukończył studia licencjackie na wydziale architektury. Jest też absolwentem studiów filmowych w The School of the Art Institute of Chicago. Pierwsze filmy krótkometrażowe zaczął realizować na początku lat 90. W 2000 roku powstał jego pierwszy film pełnometrażowy Mysterious Object at Noon (Dokfa nai meuman). Dokument, łączący materiały dokumentalne z zaimprowizowaną narracją, był pokazywany na międzynarodowych festiwalach. "(...) konstrukcyjnie opiera się na założeniach surrealistycznej wersji gry w "Konsekwencje". Narratorami opowieści stają się przypadkowi ludzie, stający na drodze ekipy filmowej przemierzającej terytorium Tajlandii. Ludzie, jak to u Weerasethakula, bardzo różni - od tych najbiedniejszych, skrzywdzonych przez życie, po szczęśliwych i uśmiechniętych; od osób zbliżających się do finałowego etapu swego życia po wkraczające w życie dzieci. Każde z nich - mimo tego, że nigdy się nie poznali i, prawdopodobnie, nigdy się nie poznają - mogło dołożyć do całości swój element opowieści i realnie przyczynić się do stworzenia scenariusza jednego z pierwszych tajskich filmów eksperymentalnych, uciekających od głównego, na wskroś komercyjnego nurtu. Efektem jest historia nie do końca spójna, lecz w jakiś sposób fascynująca, jak każdy efekt gry w "Exquisite corpse"." (Filip Jalowski, film.org.pl)
Weerasethakul za pośrednictwem firmy producenckiej Kick the Machine, którą założył w 1999 roku, promuje nie tylko własne produkcje, ale też eksperymentalne i niezależne filmy innych twórców. W 2002 jego film Blissfully Yours otrzymał nagrodę dla najlepszego w sekcji Un Certain Regard na MFF w Cannes. "Choć w przeszłości zdarzali się w Tajlandii twórcy kina niezależnego, to na pewno nie widziano dotychczas w tym kraju filmu przypominającego drugie pełnometrażowe dzieło Apichatponga Weerasethakula. To historia miłosna, w której właściwie nic się nie dzieje, osadzona w górach na granicy między Tajlandią a Myanmarem - w najgorętszym pod względem politycznym punkcie w całym kraju. W rzeczywistości Skrajne żądze są jednak wypełnione przypadkowością i podtekstami, włączając w to sekwencję trzech, coraz ostrzejszych scen miłosnych, mężczyznę z potworną wysypką i napisy początkowe ukazujące się z jakiegoś powodu w środku filmu. (…) Tym, co ta pozorna "nijakość" wprawia w ruch, jest specyficzna dla Tajlandii antynomia między nauką i zabobonem, oficjalnymi procedurami i niezależną rebelią, które rezonują przez resztę filmu. (…) W Skrajnych żądzach (…) chodzi nie tyle o samą opowieść, ile o to, w jaki sposób się ona toczy." (Chuck Stephens, "Film Comment", 2002)
Rok później powstało The Adventure of Iron Pussy, a dwa lata później nagrodzona na festiwalu w Cannes Tropikalna gorączka. "Struktura Tropikalnej gorączki wyraźnie dzieli film na dwie części. Pierwsza z nich opowiada historię romansu żołnierza Kenga z wiejskim chłopakiem Tongiem. Nie jest to jednak klasyczna love story, choć dosadną seksualność Skrajnych żądz zastępuje subtelnie pokazane uczucie i powoli wzbierające pożądanie. Sposób narracji kontynuuje ścieżkę poprzedniego filmu - brak muzyki, niespieszne tempo, skupienie uwagi na zwykłych czynnościach. Druga część jest zatopieniem się w mrok. Weerasethakul snuje w niej magiczną historię o poszukiwaniu własnej tożsamości. (…) Opierając się na tajskiej legendzie opowiada o żołnierzu tropiącym tygrysa, w którego ciele uwięziona jest dusza potężnego szamana. (…) Większość scen tej hipnotyzującej historii rozgrywa się niemalże w całkowitej ciemności, a jedynymi docierającymi wrażeniami są niepokojące dźwięki dżungli. Antynarracyjna Tropikalna gorączka wymaga od widza "zmysłowego" odbioru opowieści, w której miłość oraz istota człowieczeństwa jawią się jako tropikalna choroba." (Jacek Cyfra, 5. NH)
W 2005 roku reżyser pracował jako konsultant Tsunami Digital Short Films. Na zlecenie Ministerstwa Kultury i Sztuki Tajlandii powstało 13 krótkich filmów upamiętniających ofiary tsunami wywołanego podwodnym trzęsieniem ziemi, które nawiedziło Tajlandię w 2004 roku. Jego film nosił tytuł Ghost of Asia.
W 2006 roku powstało Światło stulecia, premierowo pokazane na MFF w Wenecji w konkursie głównym. "Światło stulecia to film poświęcony osobistej rodzinnej pamięci - Apichatpong przygląda się miejscom, w których dorastał. Kiedy był dzieckiem, przez dwanaście lat mieszkał na terenie szpitali, w których pracowali jego rodzice - lekarze, na nich wzorowana jest dwójka głównych bohaterów. Weerasethakula fascynuje przestrzeń. Za pomocą krajobrazu małego miasta i prowincjonalnego szpitala buduje doświadczenie kobiecości. Gdy akcję przeniesie w surrealistyczny świat azjatyckiej metropolii, skupi uwagę na życiu swojego ojca. W oryginalny sposób opowiada o wschodnim podejściu do osiągnięć zachodniej medycyny, o przenikaniu się światów i czerpaniu z przez wieki budowanego, holistycznego podejścia do potrzeb i słabości ciała i duszy człowieka. Pokazuje, jak wielką rolę odgrywa na Wschodzie obecność ludowych rytuałów, magii, snów, muzyki i duchowej strony rzeczywistości. Wiele mówi o Azji, także o samej Tajlandii - "królestwie uśmiechów", którego świadomością niepodzielnie rządzi przedstawiany w setkach pomników monarcha. To bardzo azjatycki film, delikatny, wypełniony słonecznym światłem, zielenią, powolnym rytmem, który uzdrawia. Tak go zapamiętamy." (Agnieszka Szeffel, Festiwal Filmowy Pięć Smaków)
Kolejny pełnometrażowy film Weerasethakula Wujek Boonmee, który potrafi przywołać swoje poprzednie wcielenia zdobył Złotą Palmę na Festiwalu Filmowym w Cannes w 2010 roku. "Wierzę w wędrówkę dusz pomiędzy ludźmi, roślinami, zwierzętami i duchami - mówił reżyser. Historia Wujka Boonmee... pokazuje relacje między człowiekiem i zwierzęciem zamazując jednocześnie granicę, która te istoty oddziela. Gdy pokazujemy konkretne zdarzenia poprzez kino, stają się one wtedy częścią wspomnień ekipy filmowej, aktorów, a także widzów. Nowa powłoka (symulowanej) pamięci zwiększa się w doświadczeniu publiczności. Rozumując w ten sposób tworzenie filmu nie różni się zasadniczo od tworzenia syntetycznych poprzednich żyć. Pragnę zagłębić się w tajniki tej maszyny czasu. Możliwe, że istnieją w niej tajemnicze siły, które czekają aż ktoś je odkryje. Podobnie jak to, co kiedyś nazywano "czarną magią" jest dziś przedstawiane jako naukowe fakty. Dla mnie tworzenie filmu to odkrywanie energii, której jeszcze nie potrafimy właściwie spożytkować. Tak samo jak nie udało nam się jeszcze wyjaśnić działania ludzkiego umysłu. Interesuje mnie proces destrukcji oraz wymierania kultur i gatunków. Przez ostatnie lata tajlandzki nacjonalizm, wywołany przez militarne zamachy stanu - doprowadził do konfrontacji ideologicznej w społeczeństwie. Obecnie jedna z państwowych agencji stała się swego rodzaju "moralnym policjantem", który ma za zadanie zakazywać "nieodpowiednich" działań lub niszczyć ich zawartość. Nie da się oddzielić historii Wujka Boonmee... oraz jego wierzeń od tego, co dzieje się w moim kraju. Wujek symbolizuje coś, co właśnie zanika, ulega erozji tak jak dawne kino, teatr czy starsze techniki aktorstwa, dla których nie ma już miejsca w dzisiejszej rzeczywistości."
W 2012 roku powstał Mekong Hotel: " (…) opiera się na podobnym koncepcie, co Wujek Boonmee... - tak zamieszać, tak poprzeplatać sceny, by zdezorientowany widz nie mógł być pewien, czy nadal znajduje się na tarasie tytułowego hotelu, czy może już gdzieś w zaświatach. Niesamowity urok kina Weerasethakula polega na tym, że całą tę złożoność wydobywa z zupełnie zwyczajnych kadrów - nie ma tu wielu planów jak u Angelopoulosa, czy ostrożnie dobieranego oświetlenia jak u Tarra. Zwykłość, codzienność, ale jednak niezwykła i niecodzienna, przynajmniej dla nas." (Mrozikos667, forum nowe horyzonty). "Apichatpong Weerasethakul znów okazał się niezawodny i jego godzinna zaledwie miniatura Mekong Hotel pozwoliła na odpłynięcie w krainę błogości, w której ból i śmierć bynajmniej nie są nieobecne, ale jawią się jako część kontinuum, które każdy z nas może i powinien nazwać domem. Tak anegdota, jak inscenizacja są grubości jednej nitki świeżo usnutej pajęczyny (w wielu scenach aktorzy dają do zrozumienia, że bawią się obecnością kamery, a w innych obecny jest sam reżyser, czule instruujący muzyka odpowiedzialnego za słyszaną non-stop gitarową balladę). Tematy są znane z poprzednich filmów twórcy - znów mamy koegzystencję martwych i żywych, znów pod powierzchnią spojrzeń i słów majaczy cichutki i łagodny jak puchowe muśnięcie erotyzm - ale tak się składa, że do świata Weerasethakula chce się wracać (...)." (Michał Oleszczyk, dwutygodnik.com)
Apichatpong Weerasethakul cieszy się uznaniem w świecie nie tylko z powodu oryginalnych filmów fabularnych, ale też jako autor filmów krótkometrażowych i projektów artystycznych, które są pokazywane w galeriach sztuki na całym świecie. Wspólnie z Tildą Swinton jest pomysłodawcą i organizatorem festiwalu Film on the Rocks Yao Noi, odbywającego się w niepowtarzalnej scenerii archipelagu Koh Yao Noi, w zatoce Phuket.Od lat ostro wypowiada się na temat cenzury w Tajlandii: W obecnej sytuacji nie możemy zrobić filmu z powodu praw, które zakazują poruszania niewygodnych tematów, naruszających bezpieczeństwo kraju - mówił odbierając nagrodę w Cannes.
Media o reżyserze:
"Opowiada o dorastaniu w cieniu historii, o tym, jak oddziałuje przeszłość. (...) To też wehikuł łączący przeszłość i przyszłość: dwa fundamentalne pojęcia dla jego kina. Gdy myślę o nim teraz, widzę, jak szalenie jest nostalgiczne, jak bardzo autotematyczne, jako opowieść o kinie będącym właśnie wehikułem czasu. "Przyszłość przeszłości" to chyba fundamentalne pojęcie dla Weerasetakuhla: to , co będzie nie istnieje bez tego co było. Nasze poprzednie wcielenia wciąż są w nas. To na przykład nasze dzieciństwo, które kształtuje wrażliwość, z jaką potem obserwujemy świat. Więzi z ludźmi, których już nie ma, więź z miejscami, z szeroką pojętą historią, która nas też dotyczy. Nasze dawne czyny. Ludzie, którymi byliśmy, a którymi już nie jesteśmy. Transformacja - z jej pozytywnymi i negatywnymi skutkami, to ona jest w centrum filmów Taja. Tak, jak kino, ten cudowny wehikuł, który ma moc przywoływania naszych poprzednich wcieleń. I który sam podlega ciągłej przemianie. W każdy film, świadomie, lub nie, wpisana jest cała historia kina." (Małgorzata Sadowska, canal+)
"Reżyser obdarzony silną, charyzmatyczną osobowością, zbuntowany przeciwko kulturze masowej, doskonale orientujący się w najnowszych prądach artystycznych, od początku starał się narzucić swój własny styl. Jego twórczość, dobrze znana wytrawnej publiczności festiwalowej, nie opiera się na żadnej ogólnie przyjętej zachodniej konwencji, ale na grze skojarzeń, nieoczekiwanej zmianie tempa oraz estetyki. (…)
Tworzy na wpół dokumentalne, minimalistyczne, osadzone w konkrecie filmy w zasadzie bez fabuł. Żywi ludzie rozmawiają z duchami. Bohaterowie przeistaczają się w zwierzęta albo bajkowe istoty. Mogą przebywać jednocześnie w dwóch różnych miejscach. Czas płata figle. Te same sytuacje, oglądane dwukrotnie z dwóch różnych punktów widzenia, przebiegają zdecydowanie inaczej. Obiektywizm fotografii czy sytuacji zarejestrowanych przez niego na taśmie zostaje zakwestionowany nieporównywalnie silniej niż w pamiętnym "Powiększeniu" Antonioniego (jednym z ulubionych filmów Taja). Wielowątkowe, dygresyjne narracje nabierają charakteru impresji, okazując się w rezultacie zapisem wewnętrznych podróży artysty." (Janusz Wróblewski, "Polityka")
"Weerasethakul zawsze zwraca baczną uwagę na wzajemne relacje miasta i wsi, nowoczesności i historii. Tempo jego filmów oddaje brak pośpiechu towarzyszący przodkom, szamanom i mieszkańcom zaświatów, pozwalając zatopić się w świecie dla nas - ludzi Zachodu - na co dzień zupełnie niedostępnym, a dla ludzi Wschodu jeszcze niedawno zupełnie oczywistym, teraz, w nowoczesnym pędzie, powoli zapominanym. Tajemnicze filmy Taja są też o tyle ciekawe, że jak na standardy slow cinema wcale niemało w nich dialogów. Rzecz w tym, że te rozmowy nigdy nie wyjawiają sedna sprawy, nie stanowią znaczącej pomocy w rozwikływaniu mistycznych powiązań, będąc raczej sekwencją kreujących atmosferę melodyjnych dźwięków towarzyszących raz zgiełkowi miasta, raz naturalnie rozśpiewanemu lasowi." (Robert Mróz, 5 kilo kultury)
"Sam Apichatpong przyznaje, że kino jest dla niego niczym innym, jak formą wehikułu , który przenosi widza do, mówiąc po Huxleyowsku, "nowego wspaniałego świata". Czasami udajemy się jedynie na prostą, nieangażującą intelektualnie wycieczkę, czasem od podróży wymagamy nieco więcej - tak samo działa kino, mówi Weerasethakul. Rower, motor, samochód zostaje zatem zastąpiony przez kinematograf, a kinematograf - odwołując się do greckiego pochodzenia słowa - znaczy tyle, co "zapisywać ruch".
I właśnie takie jest kino Apichatponga Weerasethakula - reżyser w poczynionej przez siebie refleksji jest całkowicie szczery zarówno z widzem, jak i z samym sobą. Jego filmowy język do złudzenia przypomina rodzaj podróży, w trakcie której niezwykle ważne wydarzenia przeplatają się z tymi, które nie znaczą zupełnie nic. Podróż w ujęciu Weerasethakula jest na wskroś ludzka - czasem ogranicza się jedynie do biernego oglądania pięknych krajobrazów, by innym razem szczerze zaangażować jednostkę, zaktywizować ją intelektualnie i emocjonalnie. Podróżując, odwiedzamy zarówno miejsca przynależne do sfery profanum, jak i do tej tajemniczej, definiowanej na miliardy sposobów sfery sacrum. Weerasethakul pełni rolę przewodnika, który prowadzi nas za rękę tam, gdzie zmierza oko kierowanej przez niego kamery. Przewodnika, który wskazuje drogę, lecz niczego nie tłumaczy." (Filip Jalowski, film.org.pl)
Wybrana filmografia:
1993 Bullet (kr. m)
1994 Kitchen and Bedroom (kr. m)
1998 Thirdworld (kr. m)
2000 Dokfa nai meuman / Mysterious Object at Noon
2002 Skrajne żądze /Sud sanaeha / Blissfully Yours
2003 Hua jai tor ra nong / The Adventure of Iron Pussy
2004 Tropikalna gorączka / Sud pralat / Tropical Malady
2006 Światło stulecia / Sang sattawat / Syndromes and a Century
2010 Wujek Boonmee, który potrafi przywołać swoje poprzednie wcielenia / Loong Boonmee raleuk chat / Uncle Boonmee Who Can Recall His Past Lives
2012 Mekong Hotel
2015 Cmentarz wspaniałości / Cemetery of Splendour / Rak ti Khon Kaen