In the Last Days of the City / Akher ayam el madina
Egipt, Niemcy, Wielka Brytania, Zjednoczone Emiraty Arabskie 2016 / 118’
reżyseria: Tamer El Said
scenariusz: Tamer El Said, Rasha Salti
zdjęcia: Bassem Fayad
muzyka: Amélie Legrand, Victor Moïse
obsada: Khalid Abdalla, Laila Samy, Hanan Youssef
producent: Tamer El Said, Khalid Abdalla, Michel Balagué, Marcin Malaszczak, Cat Villiers
produkcja: Zero Production, Sunny Land Film, Mengamuk Films [at], Autonomous
nagrody: MFF w Berlinie 2016 - Caligari Film Award; BAFICI 2016 - najlepszy reżyser (konkurs międzynarodowy); 16. MFF T-Mobile Nowe Horyzonty we Wrocławiu - Grand Prix
dystrybucja: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty
Premiera 24 marca 2017
Powiedziałeś: „Pojadę do innej ziemi, nad morze inne. Jakieś inne znajdzie się miasto, jakieś lepsze miejsce. Tu już wydany jest wyrok na wszystkie moje dążenia i pogrzebane leży, jak w grobie, moje serce, pisał aleksandryjski poeta Konstandinos Kawafis. 35-letni Khalid pracuje nad filmem, który ma oddać ducha czasu, uchwycić puls rodzinnego Kairu, gdy stary świat sypie się i kruszy. Na myśl o więzi z miastem nie opuszcza go elegijny ton, przeczucie końca przenika wszystkie działania. Khalid musi opuścić swoje mieszkanie w śródmieściu, bliscy powoli odchodzą, a tęsknota za niespełnioną miłością wciąż spędza mu sen z powiek. Podczas gdy montażysta załamuje ręce, reżyser dyskutuje z przyjaciółmi o bliznach, jakie miasto może po sobie zostawić, i przegląda nagrany materiał, poszukując elementu łączącego w całość obrazy, wspomnienia i impresyjne epizody. Podobne wątpliwości musiały towarzyszyć Tamerowi El Saidowi, który swój debiut realizował od 2007 roku, by w rezultacie z 250 godzin nagrań zbudować dwugodzinny mozaikowy portret Kairu przed rewolucją, przysypanego pyłem miasta w kolorze piasku, wypełnionego ruchem i szumem niczym morze, jednocześnie zbuntowanego i hołdującego tradycji. To miasto pójdzie za tobą.
Jury Międzynarodowego Konkursu Nowe Horyzonty 16. MFF T-Mobile Nowe Horyzonty we Wrocławiu w składzie: Mania Akbari, Gust van den Berghe,Adrian Sitaru,Magnus von Horn i Sandrine Marques, przyznając Grand Prix Ostatnim dniom miasta Tamera El Saida uzasadniało werdykt: Za poruszającą i wyjątkowo osobistą symfonię miasta, która zabiera widzów w podróż, wiążąc to, co najbardziej intymne, ze stanem świata, w którym aktualnie żyjemy. Nagrodę przyznaliśmy filmowi, który płynie z serca.
Urszula Lipińska: Bohater "Ostatnich dni miasta", Khalid, jest reżyserem borykającym się z pracą nad filmem o Kairze, mieście, które kocha. Czy to są także Twoje rozterki?
Tamer El Said: "Ostatnie dni miasta" to osobisty film, ale nie autobiograficzny. Można znaleźć wiele powierzchownych podobieństw między mną i głównym bohaterem. Jego przyjaciele są moimi, jego mieszkanie to w rzeczywistości moje mieszkanie, jego matką jest moja matka. Nie chciałbym jednak, żeby tę postać odczytywano jako mnie samego. To film o człowieku, który utknął w swojej przeszłości i pamięci. Bardzo chciałby ruszyć naprzód. Robi to jednak niezwykle mozolnie, jest przygnieciony ogromnym bagażem.
U.L.: Przyjaciołom Khalida coraz bardziej ciąży trudna sytuacja w Kairze. Niektórzy z nich uciekają z miasta. Dlaczego Khalid decyduje się w nim zostać?
Jestem bardzo przywiązany do mojego miasta, spędziłem w nim całe życie. Kair uczynił mnie tym, kim jestem. Dorastałem tu z wiecznym poczuciem zagrożenia i czyhającego za rogiem niebezpieczeństwa, z widmem wybuchu wojny. Funkcjonując w takich warunkach, tracenie ludzi i śmierć stają się codziennością, dlatego i ja nauczyłem się z tym żyć. Mam mocną więź z moim miastem. Jednocześnie nie mam żadnej relacji z moim państwem - uważam, że pewnie potrafiłbym znaleźć w sobie więcej wspólnego z kimś z Polski niż np. z moim sąsiadem. Nie wierzę w narodowości. Ludzie nic nie inwestują w bycie Egipcjaninem czy Polakiem, natomiast działają na rzecz swojej małej ojczyzny, która ich na co dzień otacza.
U.L.: Dlaczego zdecydowałeś się nie pokazywać w swoim filmie rewolucji?
T.E.S.: To często powracające pytanie. Od samego początku planowałem tego uniknąć - bo pewność, że coś się w końcu wydarzy, była nieodparta. Spodziewałem się, że stanę przed wyborem, czy włączyć rewolucję do filmu, czy nie. Uważam, że moment, który jest ważny z historycznego punktu widzenia dla świata, jakiegoś kraju czy społeczeństwa, rzadko udaje się z powodzeniem pokazać na ekranie. Po prostu zawsze wygląda to płasko i nie oddaje powagi chwili.
U.L.: Czy nie chciałeś pokazywać w swoim filmie rewolucji także dlatego, że gdy wybuchła, nagle wszyscy zaczęli kręcić o tym dokumenty, relacjonować zdarzenia?
T.E.S.: To był jeden z powodów. Przyznam szczerze, że próbowałem rejestrować uliczne zamieszki i chaos, który wybuchł. Wytrzymałem pół dnia. Miałem głębokie poczucie, że to, co robię, jest zaprzeczeniem kina. Czułem się, jakbym filmował newsy dla telewizji. Nie potrafiłem się w to zaangażować, a ponadto nie rozumiałem, co się dzieje. Nie mogłem w tych wydarzeniach znaleźć osobistego doświadczenia, z którym chciałbym podzielić się z widzem.
U.L.: Pomijając rewolucję, czy chciałeś też uniknąć osadzania filmu w kontekście politycznym?
T.E.S.:Wolałbym, żeby go w ten sposób nie odbierano, ale mam świadomość, że jest dokładnie odwrotnie. Nawet kiedy nie ma w nim ukazanej rewolucji. Wszystko, co robimy, jest polityczne. Jedyne, co mogłem w tych okolicznościach zrobić, to uniknąć umieszczenia mojego filmu w konkretnym politycznym kontekście, bo wtedy film staje się newsem i traci na wartości, gdy kontekst się zmienia. Wierzę, że udało mi się uratować od bycia doczesnym komentarzem.
U.L.: Jaką przyszłość wróżysz Egiptowi?
T.E.S.: Z pewnością czekają nas ciężkie czasy. Sytuacja w całym regionie jest napięta, wystarczy spojrzeć nie tylko na Egipt, ale także na Syrię czy Libię. I to będzie się nawarstwiać, bo liczba wkurzonych ludzi rośnie każdego dnia. Musimy jednak przejść przez ten czas, aby osiągnąć wolność. To długi tunel i za przejście nim zapłacimy wysoką cenę. Co do tego nie mam żadnych wątpliwości. W przyszłość patrzę jednak z optymizmem. Miały miejsce zmiany, których nie da się odwrócić, bo społeczeństwo zyskało świadomość i będzie walczyć o wolność, tożsamość, demokrację. Nie zmieni tego rozpowszechniana w telewizji propaganda czy populistyczne hasła. Rewolucja się nie skończy, dopóki nie zostaną rozwiązane problemy leżące u jej źródła: postulaty obywatelskiej wolności, zabezpieczenia podstawowych potrzeb czy sprawiedliwości społecznej. Jak dotąd nie osiągnęliśmy żadnej z tych rzeczy.
Rozmawiała Urszula Lipińska
"Wszyscy mi powtarzali, że powinienem kręcić także podczas rewolucji, że mój film przecież o niej opowiada. Spróbowałem i zrozumiałem, że nie powinienem tego robić. Czułem, że to niewłaściwe. Kręciłem na ulicach Kairu przez dwa lata, używając go jako tła wszystkich opowieści. Starałem się uchwycić ducha miasta. Nie sądziłem, że plac, który fotografowaliśmy niemal codziennie, stanie się symbolem zmian. Ale ja chciałem pokazać Kair przed rewolucją. Przed zmianą mentalności. (...)
To bardzo osobisty film, ale nie autobiograficzny. Choć wydarzenia, które w nim pokazuję, nie zostały zaczerpnięte z mojego życia, to opowiadają o nim. Khalid jest zawieszony między przeszłością i swoimi wspomnieniami, dusi się w teraźniejszości i nie widzi przyszłości. W każdej sytuacji szuka wyjścia. Co ważne jednak, gdy patrzę na film, nie widzę samego siebie. Proces powstawania tego filmu nie był łatwy. Występują w nim moi przyjaciele, ale relacja, którą nawiązali z Khalidem [Khalid Abdalla - odtwórca głównej roli - przyp. red.], różni się od tej, która łączy nas. Byłem bardzo zaangażowany emocjonalnie, ale jednocześnie musiałem zachować dystans." (Tamer El Said, "Gazeta Wyborcza Wrocław")
Media o filmie:
"Wiecie, co znaczy ta nagła cisza? Że właśnie przeszedł anioł - mówi jeden z bohaterów "Ostatnich dni miasta". Takich momentów przeszywającej ciszy i zapatrzenia kamery w filmie Tamera El Saida nie brakuje, ale jego debiut od łatwego sentymentalizmu trzyma się z daleka. To raczej wstrząsający przykład sztuki rodzącej się w bólach, na oczach widza, w rzeczywistości pełnej niepokoju, zamieszek, czołgów i wybuchów. Poezja jest wszędzie - czeka tylko, żeby ktoś ją zapisał - słyszymy w "Ostatnich dniach miasta". Tylko jak? (…)
Sztuka nie jest tu jednak ani ucieczką, ani wyzwoleniem. To rodzaj wewnętrznego przymusu, a zarazem przestrzeń szukania wolności. Niemoc, bezradność, melancholijny stan odcięcia od tego, co tu i teraz, dotyczy wszystkich. Kino - choćby tak znakomite jak "Ostatnie dni miasta" - nie umie temu zaradzić, ale może ten stan pokazać." (Paweł T. Felis, "Gazeta Wyborcza")
"Reżyserowi udało się uchwycić wściekłość, zmęczenie, zrezygnowanie, ale i nadzieję wiązaną z Bractwem Muzułmańskim. (…) W Kairze na ulice wylewają się protesty i islamski fundamentalizm, podczas gdy reżimowe radio informuje głównie o sukcesach w piłce nożnej. Na wystawach sklepowych "europejskie" ubrania wymieniane są na hidżaby. Czuć, że zaraz coś się stanie, że dłużej tak nie może być, że to koniec pewnej epoki. Telewizja pokazuje doniesienia o kolejnym zamachu w Bagdadzie, a przerażony Khalid dzwoni do swojego irackiego przyjaciela. Czy Kair stanie się takim samym miejscem?
Tamerowi El Saidowi udało się uchwycić napięcie, niepewność i nastrój schyłkowości, panujący w przedrewolucyjnym Kairze. Reżyser stworzył filmowe epitafium, w którym Kair bywa piękny, ale i koszmarny." (Halina Jasonek, film.onet.pl)
"Realistyczny, ale też trochę magiczny, a na pewno niezwykły poemat o miejscach, ludziach i czasach na chwilę przed wybuchem Arabskiej Wiosny. Te miejsca (a właściwie bliskowschodnie metropolie) są hałaśliwe, gwarne i wzburzone. Ich mieszkańcy są ogarnięci melancholią, ze słodko-gorzką nostalgią patrzą w przeszłość, z niepokojem spoglądają w przyszłość. Te czasy są niespokojne i niepewne - typowy okres ciszy przed burzą. (…) Chyba jeszcze w światowym kinie nie powstał tak przenikliwy, dogłębny, osobisty i jednocześnie uniwersalny film o współczesnym Bliskim Wschodzie. Zbudowany z pozornie małych zdarzeń, uchwyconych w obiektywie bohatera-reżysera, świadka dokumentującego tu i teraz, starannego obserwatora. Przefiltrowany przez jego sposób odczuwania rzeczywistości i artystyczną wrażliwość. Tamer El Said zarzeka się, że to nie jest film autobiograficzny, ale już potwierdza, iż bardzo osobisty. Tak reżyser czyta ten świat, a na realizację swojej wizji, by była kompletna, szczera i przemyślana, poświęcił wiele lat życia. 5 lat El Said składał swój film, wybierał konkretne kadry z ponad 250 godzin zabranego materiału. Być może to dlatego "Ostatnie dni miasta" są bogate w symbole, wymowne warstwy fabularne, perfekcyjnie układają się w niesamowitą, poruszającą całość. To nie reportaż, ale film głęboki i mądry w swojej emocjonalności. El Said fantastycznie uchwycił stan duszy miejsca i czasów w tym konkretnym momencie, w tym konkretnym miejscu w historii." (Kasia with Love)
"Chociaż tytuł filmu Tamera El Saida sugeruje, że "koniec" miasta może być czymś wymiernym i doświadczalnym, to raczej przewrotna parafraza centralnej refleksji: miasto - w tym przypadku Kair - jest wszystkim, co po nas zostanie; kiedy opadnie kurz po bitwie, będzie stanowić archiwum pamięci, grobowiec marzeń i zarazem pomnik wystawiony minionym pokoleniom. (...)
Próba rozciągnięcia paraleli między reżyserem a jego bohaterem nadaje filmowi intymny wymiar. El Said kręcił "Ostatnie dni miasta" przez dziesięć lat. I widać - w każdym kadrze, sklejce montażowej i długim ujęciu zatłoczonej ulicy - że była to dla niego sprawa życia i śmierci. Świadczy o tym choćby proces artystyczny, który staje się udziałem Khalida - kręcenie filmu to raczej przerzucanie węgla niż szał twórczej pasji. Na efekt uboczny w postaci przesiąkającej utwór nostalgii warto przymknąć oko - konkluzja dotyczy raczej tego, co można i co warto w tak niespokojnych czasach ocalić. Temu służy zresztą wątek przyjaciół Khalida z branży filmowej i zarazem mieszkańców Bejrutu, Bagdadu oraz Berlina. Koniec końców, duszą każdego miasta okazują się zaklęte w budynkach, kawiarniach i na straganach wspomnienia.
I jak to jest zrobione! El Said dba o najdrobniejsze detale, scenografka dobiera kolor ścian pod karnację bohaterów (potwierdzona informacja), zaś operator Bassem Fayad wykorzystuje gradację żółci i brązów, otulając Kair miękkim, ciepłym światłem. W jego obiektywie miasto jest gwarnym labiryntem, a jednocześnie azylem i przestrzenią sentymentalną." (Michał Walkiewicz, filmweb.pl)
"3 lata zdjęć i ponad 4 godziny nakręconego materiału. Materiału, który niesie ze sobą bezcenną wartość dokumentalną. Ale "Ostatnie dni miasta" to coś więcej niż reporterskie świadectwo. Tamer El-Said uchwycił ducha arabskiej wiosny i zarazem opowiedział o rozterkach filmowca znajdującego się w samym oku historycznego cyklonu. Jego film po mistrzowsku korzysta z tradycji tzw. cinema-verite, aby pokazać rzeczywistość ogarniętą rewolucyjnym wrzeniem. To zarazem niezwykły portret Kairu, jakiego już właściwie nie ma." (kulturaonline.pl)
"Tegoroczny zwycięzca konkursu głównego Nowe Horyzonty rzeczywiście odznacza się oryginalną, wyrazistą formą. Dzięki niej w syntetyczny sposób opowiada o złożonej rzeczywistości, w której żyją jego bohaterowie. (…) W pewnym momencie jeden z bohaterów mówi, że różne wątki dzieła, tworzonego przez główną postać, nie łączą się we wspólną całość. Tak samo jest w oglądanym filmie. To był jednak zamierzony efekt, który miał symulować percepcję rzeczywistości osoby żyjącej w konkretnych okolicznościach geopolitycznych, żywiącej do pewnych osób uczucia, zmagającej się z przeszłością i żyjącej skomplikowaną codziennością. Złożony, nieoczywisty i wielowymiarowy obraz zarówno Kairu, Bliskiego Wschodu, jak i filmowej postaci mającej z pewnością wiele wspólnego z samym reżyserem." (Michał Piepiórka, Bliżej Ekranu)
"Ostatnie dni miasta to impresyjna opowieść o mieście i człowieku w przededniu wielkich zmian. Rewolucja wisi w powietrzu, wszyscy wiedzą, że coś w końcu wybuchnie, i tylko pytają siebie nawzajem: kiedy? Dziś? Jutro? Pojutrze? Tamer El Said zatrzymuje kamerę na chwilę przed tym kluczowym momentem i nie pokazuje przewrotu. Zaczął kręcić swój film dwa lata przed rewolucją, skończył - dwa tygodnie przed jej wybuchem. Potem wielokrotnie wracał jeszcze na ulice, usiłował uchwycić na taśmie nastroje tamtego momentu, ale mu nie wychodziło. Wszystko wyglądało jak telewizyjna relacja z placu boju, surowy dokument pozbawiony magii. Na dodatek wypchany dosłowną polityką. - A tego nie chciałem. Nie unikam odpowiedzialności, wiem, że mój film jest polityczny i że tak będzie odczytywany - twierdzi reżyser. - Ale pragnąłem być przede wszystkim lojalny wobec siebie i miasta, które kocham. Tkwi w nim wiele piękna, buntu, siły, gorączkowości. Dorastałem w wiecznym podziwie dla Kairu i chciałem, żeby szczególnie on, a nie doraźny polityczny interes, przebijał z mojego filmu - podkreśla Tamer El Said." (Urszula Lipińska, Co jest grane 24)
"(...) jestem absolutnie pod wrażeniem przenikliwości i subtelności spojrzenia na Bliski Wschód tuż przed wybuchem tzw. Arabskiej Wiosny. Nie jest to żaden film polityczny czy reportażowy, ale bardzo osobiste (ale nie autobiograficzne, co podkreślał reżyser) spojrzenie na miejsca, ludzi i czasy. Wszystko to, co mówił reżyser o swoim filmie - że poświęcił mu lata życia, że z 250 godzin nagranych materiałów, przez 5 lat wybierał odpowiednie kadry, że miał wizję, którą pragnął zrealizować - widać w każdym fragmencie tego dzieła. Po seansie byłam tak po ludzku wdzięczna reżyserowi, że mimo wielu przeciwności i problemów, dokończył swoje dzieło tak, jak sobie założył i ja to mogłam zobaczyć." (ayya, Forum Nowe Horyzonty)
Tamer El Said
Egipski reżyser, scenarzysta i producent, mieszka i pracuje w Kairze. Studiował reżyserię w High Institute of Cinema (HCI), studia ukończył w 2002 roku. Pracował jako asystent reżysera przy kilku dużych egipskich produkcjach, realizował reklamy, pracował jako producent. Wyreżyserował wiele nagrodzonych krótkich metraży i dokumentów. Pracę nad swoim pełnometrażowym, fabularnych debiutem Ostatnie dni miasta rozpoczął w 2008 roku. Film został nakręcony w Kairze, Aleksandrii, Bejrucie, Bagdadzie i Berlinie. Reżyser zebrał na planie wschodzące gwiazdy arabskiej kinematografii. W 2007 roku założył w Kairze własną, niezależną firmę producencką Zero Production, która wspiera niezależnych egipskich filmowców. El Said wspólnie z Khalidem Abdallą i innymi tworzy obecnie w Kairze Cimatheque, alternatywne centrum filmowe, które ma służyć rozwojowi i prezentacji niezależnego egipskiego kina.
Filmografia:
2005 Youm El-Ethneen (kr. m.)
2016 Ostatnie dni miasta / Akher ayam el madina / In the Last Days of the City