Przekład z języka japońskiego - Nikodem Karolak. Dzięki uprzejmości p. Morisaki-Terayama Henriku, p. Sasame Hiroyuki oraz Terayama World. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Słońce spowija pola i ścina kwiaty,
A my razem trzymamy się za ręce,
Śpiewając piosnkę w drodze do domu
Przyjaciele z dzieciństwa – i ten i tamten
Ah! Któż nie tęskni za rodzinnymi stronami1?
Tareka kokyō wo omowazaru: Jijoden rashikunaku (Któż nie tęskni za rodzinnymi stronami? Niekoniecznie autobiografia, 1968), Terayama Shūji
Tłumaczenie wybranych fragmentów:
Urodziłem się 10 grudnia 1935 roku na małym dworcu w prefekturze Aomori2, choć w rejestrze rodzinnym widnieje data 10 stycznia 1936 roku. Próbując ustalić przyczynę tej mojej trzydziestodniowej „nieobecności” na świecie, matka żartobliwie mówiła: Urodziłeś się w pędzącym pociągu, więc dokładny czas i miejsce urodzenia nie są jasne. Podobno stało się to wtedy, gdy mój ojciec, policyjny detektyw, przebywał na służbie. Opowieść o moich narodzinach w pędzącym pociągu nie może być jednak prawdziwa. Przecież w grudniu na północy Honshū3 jest przeraźliwie zimno, a ówczesne pociągi parowe nie były jeszcze ogrzewane. Nie wydaje się zbytnio prawdopodobne, aby kobieta w bardzo zaawansowanej ciąży wsiadała do takiego pociągu. Mimo to określenie urodzony w pędzącym pociągu brzmią prawie bajkowo i stały mi się bardzo bliskie. Opętany ideą włóczęgostwa, zawsze, kiedy o sobie mówię, nadmieniam, że to pociąg jest moją ojczyzną.
Ojciec czytywał ‘Japoński Dziennik Informacyjny’4. Pracował w policji, ale był uzależniony od alkoholu. Kiedy wracał do domu, prawie w ogóle się nie odzywał, a na mnie nie zwracał właściwie uwagi. Z przesadną gorliwością podchodził tylko do własnej pracy Na przykład kiedyś bezpardonowo napluł w twarz profesorowi uniwersytetu, zaaresztowanemu pod zarzutem przestępstwa urzędniczego. Pistolet przykuwał moją baczną uwagę, o wiele bardziej niż jakakolwiek książka. Jedynym świadkiem jego wystrzałów były wrzosowiska. Ojciec czasami rozkładał go na części pierwsze, czyścił, a następnie brał cel na muszkę. Czasami mierzył też w moją pierś lub w pokryte śniegiem wrzosowiska. Nie zapomnę jednak, jak pewnej nocy, po przeczyszczeniu tego pistoletu, niby dla żartu skierował lufę w stronę kamidany5 i zamarł w bezruchu. Matka pobladła z przerażenia, wytrąciła ojcu pistolet z ręki i drżącym głosem zapytała, co wyprawia. W środku kamidany było przecież umieszczone zdjęcie cesarza […].”6
„[…] Trudno mi opowiadać o moim dzieciństwie, ponieważ niewiele pamiętam, zdarza się jednak, że kiedy po raz pierwszy idę jakąś ulicą, odnoszę nagle wrażenie, jakbym już nią kiedyś przechodził. Ach, te ustawione wzdłuż bocznej ulicy budynki oświetlone promieniami słonecznymi… Idąc drogą, wzdłuż której kwitną rdestowce i drzewa wiśni czuję, że faktycznie już kiedyś przechadzałem się tędy i zastanawiam się, czy nie było to zanim przyszedłem na świat. Nie dawała mi spokoju pewna obawa a zarazem niewysłowione oczekiwanie, że skoro jest to droga, którą znałem jeszcze przed urodzeniem, to nieważne, jak długo będę szedł, bo przecież prędzej czy później doprowadzi mnie ona do dnia moich narodzin. Obawa ta wynikała zapewne stąd, że JA teraźniejszy i ja JA z poprzedniego wcielenia mam zbieżny cel: dotrzeć do miejsca naszego spotkania.
Moja matka miała trzy imiona: Hatsu, Hide i Hideko. Była nieślubnym dzieckiem Kametarō7 – najstarszego syna z rodziny Sakamoto. pracującego swego czasu jako operator filmowy, który miał smykałkę do języków obcych i zajmował się tłumaczeniem napisów do filmów amerykańskich. Był mężczyzną o wysokiej i smukłej sylwetce, miał opinię niepoprawnego kobieciarza, a sam chełpił się podobieństwem do Louisa Jouveta8. Pewnego razu ojciec Kametarō nakrył go, gdy ten seksualnie napastował pokojówkę. Kiedy – jak się wkrótce potem okazało – zaszła ona w ciążę, natychmiast została zwolniona. Rok później, wkrótce po urodzeniu dziecka owinęła je w papier gazetowy i porzuciła w polu pszenicznym w pobliżu domu rodziny Sakamoto. Dołączyła kartkę z napisem: ‘zwracam to, co było mi dane’. Płacz porzuconego na polu dziecka rozlegał się po całej okolicy. Tym dzieckiem była właśnie Hatsu, moja matka. Kametarō, zapytany przez swego ojca, czy to jego dziecko, zaprzeczył, tłumacząc, że pokojówka miała wielu mężczyzn i nie można było ustalić ojcostwa. Hatsu została zatem oddana na wychowanie do rodziny rybackiej, ale jej przybrany ojciec pięć dni w tygodniu spędzał na łowieniu ryb, a matka pod jego nieobecność sprowadzała do domu różnych mężczyzn. Hatsu opowiadała o tym po latach w następujący sposób: ‘Zdarzało się nawet, że byłam zostawiana w kołysce na dwa, nawet trzy dni bez żadnej opieki. Na podłodze wysłanej tatami9 leżała moja ukochana lalka. Wychylałam się z kołyski i chciałam ją chwycić, wyciągałam rączkę, ale nie mogłam dosięgnąć. To jest niezatarte wspomnienie z mojego dzieciństwa’.
Moja matka była przekazywana z rąk do rąk. Adoptowały ją różne rodziny: a to rybaka, a to właścicieli podmiejskiego ryokanu10, a to bezdzietnego biurokraty – aż do osiągnięcia wieku szkolnego. Nie mając żadnych przyjaciół, spędzała czas samotnie. W napadzie złości potrafiła popatrzeć najbardziej lubianą w klasie dziewczynkę, przykładając jej rękę do gorącego piecyka. Kiedyś zdarzyło się też, że coś ukradła. Wcale tego nie chciała, ale zrobiła to tylko dlatego, że nie cierpiała ludzi, którzy choć mieli wszystko, chcieli jeszcze więcej.
Można powiedzieć, że zmiana imienia na Hideko była próbą ucieczki od wspomnień z czasów szkolnych, a także w pewnym sensie zemstą za to, że w ogóle się urodziła. W moim domu doskwierała bieda i brakowało rodzinnego ciepła. Czasami można było dostrzec światełko przypominające blask świetlika, ale moi rodzice nigdy ze sobą nie rozmawiali, więc nawet te delikatne przebłyski w żadnym wypadku nie były symbolem szczęścia, tylko czegoś chłodnego, ostygłego, czegoś doszczętnie wypalonego. Inaczej mówiąc – symbolem nienawiści […]”11.
„[…] 28 lipca 1945 roku zbombardowano miasto Aomori. Zginęło około trzydziestu tysięcy ludzi. Uciekając z mamą przed gradobiciem bomb, cudem nie odnieśliśmy żadnych obrażeń. Następnego dnia rano poszliśmy na zgliszcza. Tu i ówdzie leżały martwe, nadpalone ciała. Moja mama na widok tego pogorzeliska dostała torsji. Naprzeciwko naszego bloku stał dom burmistrza miasta, pana Kanidy Minoru, który mieszkał z dwiema córkami. Nazywałem je Czerwona i Niebieska. Czerwona miała dziewiętnaście, a może dwadzieścia lat i zawsze chodziła w czerwonym płaszczyku. Pomiędzy domem pana Kanidy a domem państwa Kamiya płynęła rzeczka o szerokości jednego metra, a w jej nurcie unosiło się twarzą do góry spalone ciało jakiejś dziewczyny. Zapewne otoczona przez płomienie, nie mogąc znieść żaru ognia i dymu, wyskoczyła do rzeki, gdzie nie mogła już złapać oddechu i po chwili zmarła. Twarz miała całą spaloną. zarys sylwetki był wyraźny, ale ciało od szyi w dół ciało było zwiotczałe i nabrzmiałe wodą. W ręce trzymała zawiniętą w furoshiki12 rączkę rakiety do tenisa, tak jakby to był jakiś cenny przedmiot. Gdy zobaczyłem martwe ciało, natychmiast pomyślałem, że to na pewno musi być Czerwona. Od razu przypomniał mi się przedstawiający piekło obraz, który widziałem jako dziecko w świątyni buddyjskiej. Widać było na nim jedną zostawioną samotnie w tyle osobę. Ponury widok spalonych doszczętnie pól. Rozrzucone dookoła martwe ciała spieczonej ziemi. Nalot poprzedniej nocy przypominał olśniewający pokaz fajerwerków. Wszyscy i wszystko zmienia się we wspomnienia. Również to, że ja przeżyłem, stanie się zaledwie wspomnieniem.
Pierwszy obraz piekła widziałem w wieku pięciu lat. Było to podczas obchodów święta w tygodniu higan13. W nagrodę za wyrecytowanie wszystkich siedmiu kwiatów jesieni, czyli: lespedezy, goździka, kozłka, opornika łatkowatego, astra, trawy pampasowowej, rozwaru wielkokwiatowego, moja matka zabrała mnie w nagrodę do świątyni buddyjskiej, aby pokazać mi obraz piekła. Na tym starym obrazie widać było niezliczone ilości piekieł buddyjskich14. Przyglądając się im przez dłuższą chwilę, nie mogłem się otrząsnąć z wrażenia, że trzema największymi piekłami mojej młodości były: widok dwóch czerwonych koszul i dwóch par nóg wystających spod kołdry, oświetlonych światłem dwudziestowatowej żarówki w jasną księżycową noc, kiedy mój ociec miał iść na front. Drugim piekłem był ten obraz w świątyni buddyjskiej, a trzecim piekłem bombardowanie Aomori. Nie wiem jednak z jakiego powodu najokrutniejsze z tych trzech wspomnień, czyli nalot, najbardziej zatarło się w mojej pamięci. Dlaczego to postać rozcinanej, krzyczącej w agonii kobiety z obrazu (skądinąd łudząco podobnej do mojej matki), usytuowanej na pograniczu dwóch różnych piekieł, bardziej mnie przerażał niż śmierć ludzi, którą widziałem na własne oczy? […]”15.
„[…] Zaledwie miesiąc po nalocie na Aomori, skończyła się wojna. Było to tak niespodziewane, że nie miałem pojęcia jaki był jej rezultat. Stałem na spalonej ziemi, gdy nagle z radia rozległ się głos cesarza.
W przepoconej ręce ściskałem dopiero co schwytaną cykadę, której cichnący głos, tak jakby z trudem łapała resztki powietrza, dochodził aż do mojego serca. Potem zastanawiałem się, w której właściwie ręce ją trzymałem, w lewej czy prawej, ale nie mogłem sobie tego przypomnieć. Często ludzie pytali się, gdzie 15 sierpnia 1945 roku wysłuchałeś orędzia cesarskiego? Padały różne odpowiedzi. Nauczyciel zapytał mnie: A ty gdzie słuchałeś? Brzmiało to prawie tak, jakby zapytał, gdzie umarłem. W tym krótkim momencie, kiedy przekraczamy jakąś barierę, jak tę między życiem a śmiercią, nie mamy wrażenia, że dokonuje się przełom. Niezależnie, czy byłby to Ishibashi, który odpowiedziałby: Panie profesorze, gdy rozległ się głos z radia, byłem w toalecie, czy Kamakiri, który tuż przed orędziem zginął w nalocie, żadna z odpowiedzi nie mogła odzwierciedlać ich poglądów na temat wojny czy pokoju. Nie miało znaczenia, gdzie się wtedy przebywało. W głębi dziecięcej duszy czułem, jakby czas zaczął przemijać między ludźmi w zupełnie inny sposób i że z pewnością ta sama historia już nigdy się nie powtórzy:
Gram w chowanego,
Jestem szukającym.
Zakrywam oczy w skrytce pod schodami.
Gdy je zakrywam czuję, jak w świecie poza mną upływa bezpowrotnie parę lat.
Czy już? – na mój chłopięcy sopran odpowiada –
Już – męski, silny głos dorosłego.
Zawsze byłem szukającym i ciągle próbowałem zmniejszyć różnicę czasu między chowającymi się a mną. Historia, dla mnie zawsze brutalna, nie pozwalała mi pozbyć się nawyków chłopca z podstawówki.
– Shūji! – zawołała Tomura Yōko.
Była to dziewczynka o dużych oczach, którą znałem z lekcji kaligrafii.
– Wojna się skończyła.
– No i teraz mam się przenosić, do Furumaki.
– Tobie też się nie udało?
– Co? Tomura Yōko umilkła i zaśmiała się.
– Podobno ktoś widział jak nauczyciele Hamada i Suzuki robią TO ze sobą – jej głos wypełniało poczucie winy, tak więc od razu domyśliłem się, że chodzi o seks.
– Ale gdy robią TO dorośli, to jest to podobne nieczyste. Trzeba TO robić, dopóki jest się dzieckiem – powiedziałem z wymuszonym, dwuznacznym uśmiechem na twarzy
Tomura Yōko słynęła ze swojej ciekawości i zupełnie, jakby pierwszy raz była w zoo, zapytała: – A ty, nie chciałbyś spróbować?
Odpowiedziałem, że naturalnie chcę spróbować, ale wynikało to bardziej z chęci popełnienia czegoś niedozwolonego niż z zainteresowania płcią przeciwną.
– Ej, jak nie spróbujemy, to wiele stracimy – powiedziała Yōko.
Oboje mieliśmy wtedy po dziesięć lat.
– No to, kiedy?
– Teraz.
– Teraz, ale gdzie?
– W toalecie – wskazała Yōko.
W nadpalonym, przypominającym barak budynku szkolnym toalety odznaczały się solidną drewnianą konstrukcją.
– Na końcu tamtego korytarza jest toaleta dla personelu. Idź tam pierwszy i poczekaj na mnie, zaraz do ciebie dołączę.
Tak jak mnie poinstruowała, poszedłem do toalety pierwszy, zamknąłem drzwi od środka i czekałem.
Z niepokojem rozpiąłem guzik od spodni. Kiedy spojrzałem w dół doszedłem do wniosku, że mój penis nie może się równać długością z pistoletem mojego ojca. Miałem zaledwie dziesięć lat, a robiłem już tak odważne rzeczy. Oparłem się o ścianę i czekałem na Yōko. Minęło dziesięć, może dwadzieścia minut, a ja miałem wrażenie, jakby czas na zewnątrz tego pomieszczenia upływał z zupełnie odmienną prędkością. Wkrótce usłyszałem odgłos zbliżających się kroków. Ze zdenerwowania ledwo mogłem powstrzymać drżenie nóg. Wziąłem głęboki oddech i rozwarłem szeroko oczy. Nagle drzwi się otworzyły. Do toalety wszedł nauczyciel muzyki, pan Toda.
– O! A ty co tutaj robisz? – powiedział uniesionym głosem.
Nie czekając na dalszą reprymendę, wyleciałem z toalety jak z procy. Na zewnątrz zobaczyłem rozprzestrzeniające się na całej szerokości nieba kłębiaste chmury, kierujące się w stronę szkoły. I właśnie w tym momencie ogarnęło mnie uczucie, jakby czas się zatrzymał, a chmury wyciągały ręce w moją stronę. Tomura Yōko, czy zgodnie z obietnicą przyszłaś potem do toalety? Czy może chciałaś tylko ze mnie zadrwić? Nie dane było mi się tego dowiedzieć, ponieważ następnego dnia przenosiłem się już do Furumaki.
Od tamtych wydarzeń minęły dwadzieścia dwa lata. Czuję mocny powiew pociechy muskający moje rozjaśnione czoło, niczym powiew wiosny, który ożywia nadzieję starców. Kim jest ten człowiek, którego wzniosły język powiedział rzeczy, jakich nie można usłyszeć od byle kogo16?
1 Jedna z ulubionych piosenek Terayamy z dzieciństwa śpiewana przez Kirishimę Noboru. Od niej wywodzi się tytuł pamiętnika Któż nie tęskni za rodzinnymi stronami.
2 Aomori – terytorialna jednostka administracyjna w regionie Tōhoku. Stolicą jest miasto Aomori.
3 Honshū – największa z czterech głównych wysp Japonii.
4 „Nihon shūhō” („Japoński Dziennik Informacyjny”) lokalna gazeta prefektury Aomori, która ukazywała się przez krótki okres. Brak bardziej szczegółowych informacji.
5 Kamidana (dosł. półka bóstw) – rodzaj domowego ołtarzyka shintoickiego. Na półce umieszcza się miniaturową drewnianą świątynkę (omiya); w środku znajduje się okrągłe lusterko symbolizujące boginię Amaterasu albo talizman świątynny. Lusterko stawia się też czasem przed omiya. Pod obu stronach umieszcza się małe latarnie lub flakony z gałązkami drzewa sakaki. Nad półką rozwiesza się shimenawa – grubą linę plecioną z ryżowej słomy, w którą wpina się gohei – skrawki papieru symbolizujące ofiarę. J. Tubielewicz Kultura Japonii Słownik, s. 138.
6 T. Shūji, Chikuma Nihonbungaku: Terayama Shūji. Tareka kokyō wo omowazaru, s. 11-13.
7 W oryginalnym tekście celowo użyto błędnego zapisu imienia.
8 Louis Jouvet –
9 Tatami– tradycyjna mata japońska, używana do pokrywania podłogi. Tatami dzielą się na dwa rodzaje: inakama (wiejskie) o wymiarach 1,757 na 0,879 m oraz kyōma (stołeczne) o wymiarach 1,909 na 0,954 m. J. Tubielewicz Kultura Japonii Słownik, s. 313.
10 Ryokan – tradycyjny japoński hotel.
11 T. Shūji, Chikuma Nihonbungaku: Terayama Shūji. Tareka kokyō wo omowazaru, s. 13-16.
12 Furoshiki – chusta o różnych rozmiarach, służąca Japończykom do tradycyjnego pakowania różnego rodzaju przedmiotów.
13 Higan – święto buddyjskie obchodzone w dniu przesilenia podczas równonocy wiosennej i jesiennej.
14 Ilość i rodzaje piekieł opisane są w sutrach buddyjskich. Według tekstu Abhidharma-kośa (Skarbiec Abhidharmy) główną grupę piekieł określa się jako „osiem wielkich” lub „osiem gorących piekieł’.
15 T. Shūji, Chikuma Nihonbungaku: Terayama Shūji. Tareka kokyō wo omowazaru, s. 23-25.
16 Terayama cytuje w pamiętniku jedną ze swoich ulubionych powieści – Pieśni Maldorora Comte de Lautréamonta.