Kuso to istny paradoks: film, którego z czystym sercem polecić nie sposób, a który jednak zobaczyć trzeba. Już sam tytuł kokietuje – ten japoński kolokwializm oznacza bowiem kiczowaty wytwór popkultury. Debiut Stevena Ellisona to zbiór nowelek niepowiązanych ze sobą ani fabularnie, ani nawet stylistycznie, które są osadzone w świecie po apokaliptycznym trzęsieniu ziemi (co tłumaczy nie najlepszy stan psychofizyczny osobliwej galerii postaci). Film Flying Lotusa to eklektyczny, międzygatunkowy spektakl wykorzystujący bodaj wszystkie możliwe formaty rejestracji obrazu i dźwięku, doprawiony psychodeliczną muzyką i hybrydowymi efektami specjalnymi, to rażąca zmysły fantasmagoria. Albo jeszcze inaczej: eksplozja obrzydliwości inspirowana body horrorem, która idzie na noże z poczuciem estetyki i dobrego smaku. Ellison jest bezczelny, sztubacki i kompletnie niepoprawny. Czyli taki, jakim go lubimy.
Artystyczny pseudonim kalifornijskiego muzyka Stevena Ellisona, krewniaka samego Johna Coltrane'a. Do tej pory Ellison wypuścił cztery doskonale przyjęte przez krytykę eksperymentalne albumy, komponował również na potrzeby emitującej kreskówki stacji Adult Swim oraz jest autorem ścieżki dźwiękowej do popularnej gry Grand Theft Auto. Nagrywa również jako (animowany!) raper Captain Murphy. Zaledwie przed rokiem otworzył filmowy dział swojej wytwórni, Brainfeeder Films.
2017 Kuso