- Gdy po paru godzinach montażu rozświetliła się przestrzeń, zmaterializowały się wizje, które przerosły nasze oczekiwania. Siedzieliśmy wewnątrz zahipnotyzowani źródłem światła niczym ćmy - wrocławski artysta Łukasz "Cekas" Berger opowiada o pracy nad instalacją "OUT" i key artem tegorocznej edycji Międzynarodowego Festiwalu Filmowego Nowe Horyzonty.
Razem z zespołem Nowych Horyzontów Łukasz Berger zamontował instalację w silosie opuszczonej fabryki amunicji niedaleko Żagania.
Michał Hernes: Co było dla ciebie największym wyzwaniem w trakcie prac nad key artem 18. MFF Nowe Horyzonty?
Łukasz Berger: Zależało nam na tym, żeby key art i późniejsza fizyczna instalacja stanowiły spójną całość i chyba udało się to uchwycić.Jestem bardzo zadowolony z graficznego znaku. Jest w nim dobra energia - jest prosty, ale złożony; płaski, ale przestrzenny. Największa trudność polegała prawdopodobnie na zaprojektowaniu równolegle tego znaku i instalacji. Na początku dostrzegłem tylko sprzeczności, ponieważ projektowanie graficzne pełni konkretną funkcję w odróżnieniu od sztuki, dlatego znalezienie sposobu na połączenie tych dwóch płaszczyzn było dla mnie wyjściem z pudełka.
Sfotografowana instalacja "OUT" została przez ciebie wykonana na zasadzie site specific. Skąd ten wybór?
To tworzenie sztuki z myślą o konkretnym miejscu. Ta dziedzina weryfikuje twoją wrażliwość, pozwala poczuć przestrzeń, połączyć się z nią i rozszerzyć ją o dodatkowy obszar. Istotna jest dla mnie energia, tzn.: obiekt sam w sobie nie jest niczym więcej, ani niczym mniej, niż materia, z której został stworzony. Ważniejszy jest komunikat, który pojawia się w konkretnej przestrzeni pomiędzy dziełem, a odbiorcą. To zawsze indywidualne doświadczenie. Ta konkretna sytuacja istnieje tylko tu i tylko teraz i przeniesienie instalacji w inną przestrzeń totalnie zmienia jej odbiór.
Czym są dla ciebie ta instalacja i pojęcie "OUT"?
To połączenie elementów sztuki, projektowania, instalacji site-specific, dokumentacji i publikacji. Każdy element jest ważną częścią całości. "OUT" rozumiem jako mieszankę fascynacji i równolegle strachu przed nieznanym. To przejście na "drugą stronę" lub po prostu wyjście z pudełka, zmiana punktu widzenia.
Czym inspirowałeś się w trakcie pracy nad tym projektem?
To zabawne, ale podświadomie inspirowałem się statycznym betonowym filarem, do którego instalowałem niedawno obiekt, kiedy odwiedzałem przyjaciela w Szczecinie. Zbrojenie wystające z filaru układa się w podobny wzór, co elementy świetlne. Dopiero gdy pokazałem koncepcje swoim znajomym, uświadomili mi ten fakt, można to więc nazwać przebłyskiem intuicji.
Pracujesz indywidualnie czy cenisz sobie pracę w zespole?
Kiedy jestem w pracowni, pracuję sam, ale przy tak złożonych projektach współpraca jest niezbędna. W tym przypadku moja praca jest częścią złożonej kampanii. Na etapie koncepcji bardzo pomógł mi Michał Weksler, pomysłodawca całej akcji, i to on zaproponował miejsce ekspozycji, które znał ze swoich wcześniejszych działań fotograficznych. Dzięki swojemu zaangażowaniu w kino od samego początku miał świadomość, jak formalnie powinna wyglądać całość i podobne odczucia co do motywu, którego szukałem. Po kilku poważnych roszadach w koncepcji udało mi się stworzyć szkic na kawałku papieru i to była odpowiedź, której szukaliśmy.
Inspiracją na pewno było także samo miejsce, które określało konkretny charakter instalacji. Ciężko to opisać. Spróbuj wyobrazić sobie teren znajdujący się w środku lasu, gdzie nie jesteś w stanie do końca określić, w jakich czasach aktualnie się znajdujesz. Zastanawiasz się, czy to przeszłość czy przyszłość. Panuje tam jakaś magia. Teren jest ciekawy i przejrzysty - iglasty las tworzy perspektywy, a ściółka i piony drzew porastają również zbocza przysypanych ziemią betonowych silosów. Robią intrygujące wrażenie, zwłaszcza kiedy wejdziesz na szczyt i spojrzysz w dół otworu. Wewnątrz nich występuje zupełnie inna liściasta roślinność. Porzucone przez człowieka, stały się czymś na wzór betonowych świątyń dla natury. W tym kontekście zależało mi na uchwyceniu czegoś na wzór boskiego znaku, który będzie podkreślony monumentalną przestrzenią, w której się znalazł i dodatkowo musiało to być coś prostego, zbliżonego do doskonałości.
Co było dla ciebie istotne w tym doświadczeniu?
Przewartościowanie tworzenia instalacji w stosunku nakładu pracy i czasu fizycznej ekspozycji. Nowe było dla mnie założenie, że to dokumentacja jest finalnym dziełem, z którym będziemy pracować dalej, a fizyczna instalacja to jedynie element w procesie. Oczywiście, nie odbyło się bez problemów technicznych, ale kiedy po paru godzinach montowania podłączyliśmy konstrukcję i rozświetliła się przestrzeń, zmaterializowały się wizje, które przerosły nasze oczekiwania. Siedzieliśmy wewnątrz zahipnotyzowani źródłem światła niczym ćmy. Ekspozycja trwała tyle, co etap dokumentacji, nie było więc zbyt dużo czasu na jej doświadczanie, ale energia była niecodzienna.
Mam wrażenie, że gigabajty, które zostały zapisane tej nocy, pozwolą szerszemu odbiorcy zbliżyć się do klimatu, którego świadkami było kameralne grono. Po tym jak Natalia Kabanow z Krzyśkiem Frąszczakiem skończyli dokumentację, demontaż zajął jakieś 30 minut i ruszyliśmy nad ranem w stronę Wrocławia.