English

Wszystko, co widać na ekranie, to kłamstwo [rozmowa z Denisem Côté]

Anna Bielak
10/08/17
Denis Côté, fot. Anna Jochymek
Cannes w Muranowie!

Postanowiłem więc skoncentrować się na portretowaniu męskości i osobliwego osamotnienia, z jakim kulturyści mierzą się na co dzień. Ale myślę, że kobiety stają twarzą w twarz z analogicznymi kwestiami. Czym jest dla nich kobiecość? Jak o nią dbać? Czy to, co robią, sprawia, że są osamotnione w swoim środowisku? Nie znam odpowiedzi na te pytania, ale chętnie bym je zadał - mówi Denis Côté

Anna Bielak: Oglądając "Gładką skórę" [2017], wciąż wracałam myślami do twoich dwóch innych dokumentów – "Bestiarium" [2012] i "Radości ludzkiego pragnienia" [2014]. Słusznie?

Denis Côté: Nie traktuję "Gładkiej skóry" jako filmu dokumentalnego i zasadniczo nie czuję się komfortowo, używając słowa "dokument". Na pewno nie używam go w takim sensie, jak przyjęło się to robić. To, co widziałaś na ekranie, to czyste kłamstwo. Niemal każda scena jest zainscenizowana, a cały sound design stworzony w studiu. 

Sądzę, że w kinie kłamie się po to, żeby za pośrednictwem tego kłamstwa powiedzieć jakąś prawdę. Czy ta teoria sprawdza się w twoim świecie?

Kulturystyka to w kinie ograny temat. Wszyscy zainteresowani tematem musieli widzieć "Kulturystów" z 1977 roku z Arnoldem Schwarzeneggerem w roli głównej. To klasyk. Mnóstwo jest też reportaży na ten temat. W każdym z nich zawsze jest dieta, sala gimnastyczna, problemy zdrowotne i sterydy. Uznałem, że pominę wszystkie te tematy i wyjdę z kamerą na peryferia. Powiedziałem swoim bohaterom, że chcę ich filmować, kiedy robią pranie i myją naczynia. Wierzę, że dzięki temu w "Gładkiej skórze" pokazuję prawdę o codzienności kulturystów. Wszyscy moi bohaterowie widzieli film i zgadzają się z tym. Trudno mi jednak opowiadać o dokumencie, bo dla mnie wszystko jest fikcją. Kiedy portretuję rzeczywistość, muszę mieć pewność, że na ekranie staje się ona wyłącznie moim światem.

Dokumentaliści często mówią, że aby nakręcić dobry dokument, muszą się wykreślić z historii, zamienić w muchę na ścianie, która – niezauważona przez nikogo – z uwagą wszystkich obserwuje. Ty zachowujesz się dokładnie odwrotnie. 

Bo chcę, żeby widz nieustannie czuł, że ogląda film Denisa Côté. Kamera zawsze zniekształca rzeczywistość i powinna to robić. Wiele osób się z tym nie zgodzi, ale ja sądzę, że wchodząc w nową przestrzeń, jesteś całkowicie poddany okolicznościom przyrody, ale kiedy zaczynasz portretować świat – musisz się stać panem i władcą obrazu, jaki tworzysz. Za każdym razem, kiedy zaczynam kręcić film, chcę zrobić coś nowego; chcę mieć pewność, że opowiem historię w taki sposób, w jaki jeszcze nikt wcześniej tego nie zrobił. Mimo że pracuję w ramach małych budżetów, zawsze staram się tworzyć oryginalne dzieła sztuki. Moje filmy to hybrydy, w których łączę elementy fikcji i dokumentu. Zazwyczaj opierają się na obserwacji i nie powstają na podstawie uprzednio napisanych scenariuszy. Uwielbiam to, choć w przypadku "Gładkiej skóry" było trochę inaczej. Z każdym z kulturystów spędziłem zaledwie trzy dni. I ten czas musiał nam wystarczyć, żeby opowiedzieć o tym, co zwykle robią na przestrzeni tygodni. Kręcenie filmu poprzedziły więc wywiady. "Co zazwyczaj robisz w sobotnie przedpołudnie?"– pytałem. "Myję swoje samochody" – usłyszałem. Zanotowałem to. Jak i informacje o wielu innych, codziennych rytuałach. A potem odtworzyliśmy je w ciągu kilku dni zdjęciowych. Zasadniczo spontaniczna praca daje mi śladowe poczucie bezpieczeństwa, ale dzięki temu rodzi się ekscytacja. 

Ekscytujesz się kulturystyką?

"Gładka skóra" nie powstała dlatego, że interesowałem się kulturystyką. Od dziesięciu lat zmagam się z chorobą nerek, czekam na transplantację. W każdym z moich fabularnych filmów ktoś choruje. W filmie "Ona chce chaosu" [2008] sprzedawano nerkę, bohater filmu "Vic+Flo zobaczyły niedźwiedzia" [2013] był cukrzykiem, a główna bohaterka "Boris bez Béatrice" [2016] ma depresję. Kiedy przyjrzałem się kulturystom, paradoksalnie też zobaczyłem chorobę. Zacząłem podświadomie się do nich porównywać, szukać kontrapunktów. Kulturyści niszczą swoje ciała, dążąc do stworzenia ciała ich zdaniem perfekcyjnego. Ja robię wszystko, żeby ochronić swoje ciało – nie piję, nie palę, nie imprezuję do rana, staram się nie przepracowywać. Kiedy zdecydowałem się nakręcić film o tym, jak żyją kulturyści i co robią ze swoim życiem, wprawiłem w ruch te same mechanizmy, co podczas realizacji "Bestiarium" i "Radości ludzkiego pragnienia". Z jednej strony te filmy są podobne, jakby były towarzyszami w niedoli, z drugiej – są po prostu zrealizowane w ramach takiego samego, bo osobliwie mojego, stylu. 

W żadnym z tych filmów nie rozmawiasz ze swoimi bohaterami przed kamerą. Czy robiłeś to, kiedy była wyłączona?

Oczywiście. Chciałem pokazać, że kulturyści to zwyczajni, wrażliwi ludzie, a nie potwory napompowane testosteronem. I w trakcie naszych rozmów odkryłem, że ci mężczyźni nie są dojrzali; to mali chłopcy, którzy w dzieciństwie byli zastraszani przez kolegów ze szkoły. Jeden z nich zapytał, czy chcę obejrzeć jego kolekcję figurek zapaśników. Zaskoczyło mnie to, że nie trzyma ich w oryginalnych pudełkach. Są warte kupę forsy! "Gdybym trzymał je w pudełkach, jak mógłbym się nimi bawić?" – odparł zaskoczony. Nie widać tego na ekranie, ale w rzeczywistości oni są też bardzo niscy. Każdy z nich ma zarazem kompleks niższości i poczucie wyższości. Trójka moich bohaterów to strażnicy więzienni. Jeden z nich przyznał, że zaczął się zajmować kulturystyką, żeby udowodnić swojej rodzinie, że jest coś wart. Inny jeszcze kilka lat temu był na ulicy, regularnie się narkotyzował i stopniowo staczał po równi pochyłej. Kulturystyka uratowała mu życie. Wszyscy opowiedzieli mi swoje historie, ale nie ma ich w filmie, bo dla mnie sztuka kryje się w formie. Telewizja jest po to, żeby udzielać informacji. Mam nadzieję, że podczas seansu "Gładkiej skóry" nie dowiedziałaś się niczego na temat kulturystyki, ale nie mogłaś się pozbyć wrażenia, że wszystko w tym filmie może się wydarzyć. Zawsze zależy mi na tym, żeby widz fantazjował na temat tego, co może się kryć w ramach obrazu, który mu pokazuję. 

A co, jeśli widz widzi jedynie obiekty – pięknie sfotografowane przedmioty?

Jeśli tak jest, to mamy problem. To znaczy, że poległem jako twórca. Ale jeśli widz ma poczucie, że otrzymał dostęp do tajemniczego świata i chce wiedzieć o nim więcej – to znaczy, że forma filmu jest jego zaletą. Poza tym portretując kulturystów w taki sposób, w jaki to zrobiłem, chyba starałem się ich chronić – jakbym był ojcem, który czule opiekuje się swoimi dziećmi.

Mówiliśmy o inscenizowaniu sytuacji, obserwowaniu i fotografowaniu. Twoi bohaterowie prężą się przed kamerą, eksponując piękne kształty. Zachowują się jak rasowe modelki na wybiegu, a nie małe dzieci, które trzeba chronić przed światem.

To bardzo trafne porównanie. Często żartujemy, że kulturyści po całych dniach stoją przed lustrem i wcierają olejki w skórę, ale naprawdę tak jest! Kulturystyka jest dla nich całym życiem, narzuca w nim rytm i dyscyplinę. Kulturyści nie prowadzą rozmów o niczym oprócz własnego wyglądu. Nie słuchają muzyki, nie oglądają telewizji, nie interesują się polityką. W ich świecie nie ma nawet miejsca na seks. Nie rozmawiają o nim, nie żartują. Oczywiście mówi się o tym, że zbyt wiele sterydów sprawia, że akt seksualny staje się czymś nieosiągalnym. I może to prawda. Nie zmienia to jednak faktu, że totalne wyjałowienie ich świata z erotyzmu jest po prostu smutne. Kulturyści przyglądają się sobie nawzajem, ale tylko po to, by oszacować, który lepiej zaprezentuje się na scenie. Patrzą na siebie wyłącznie jak na towar. Który z nich sprzeda się lepiej? Ich konta na Facebooku i Instagramie pękają w szwach od szmirowatych, pozowanych zdjęć. Wydaje im się, że są piękni. Trudno mi się z tym zgodzić, nie znam też wielu kobiet, które widzą w kulturystach atrakcyjnych facetów. Ale nie śmieję się z tego. 

Niektóre kobiety też trenują. 

Jedna z nich miała być bohaterką mojego filmu. Miała czterdzieści lat, kulturystykę trenowała od dwóch dekad. Była niebywale inteligentna i absolutnie fascynująca. Ale tuż przed zdjęciami wycofała się z udziału w filmie, usprawiedliwiając to nową pracą. Nie zatrzymywałem jej. Uznałem, że jeśli nakręcę film z trzema mężczyznami i trzema kobietami, będę musiał zająć się kwestiami płci i tworzeniem porównań. Dynamika takiej opowieści byłaby też zupełnie inna od tej, którą chciałem stworzyć. Postanowiłem więc skoncentrować się na portretowaniu męskości i osobliwego osamotnienia, z jakim kulturyści mierzą się na co dzień. Ale myślę, że kobiety stają twarzą w twarz z analogicznymi kwestiami. Czym jest dla nich kobiecość? Jak o nią dbać? Czy to, co robią, sprawia, że są osamotnione w swoim środowisku? Nie znam odpowiedzi na te pytania, ale chętnie bym je zadał. 

Co się dzieje z kulturystami, kiedy ich skóra przestaje być gładka?

Nikt nie porusza tego tematu. Myślę, że w tej kwestii jest trochę tak jak z tatuażami. Pozwalam sobie na to porównanie, bo sam jestem wytatuowany. Nie patrzę w przyszłość z paniką w oczach, wyobrażając sobie zmarszczki. Nie ma na to czasu, w takich myślach nie ma sensu. Kulturyści też żyją chwilą. Nie troszczą się o przyszłość. Ale czy coś w tym złego? Zacząłem kręcić film, nie lubiąc swoich bohaterów, ale po sześciu miesiącach byłem w nich zakochany. Podziwiam ich za to, jak są zdyscyplinowani i z jaką prostotą podchodzą do życia. Chcą być piękni, silni i kochani. I to im wystarcza do szczęścia. Szanuję to. Moim celem nigdy nie było zrobienie filmu w stylu Ulricha Seidla. Zresztą "Gładka skóra" nie jest filmem o kulturystach, ale o ludziach z pasją. Nieważne, czy mowa o kulturystach, artystach, czy o skromnych filatelistach. Zazdroszczę tym, których pasja jest tak wielka, że poświęcają się jej bez granic.

"Gładka skóra"

Rozmawiała: Anna Bielak


Anna Bielak

Konsultantka scenariuszowa i dziennikarka. Jako konsultantka współpracuje z AURUM FILM i CENTRALĄ. Konsultuje też projekty shortów (w Polsce i USA). Współzałożycielka Atelier Scenariuszowego. Fanka mocnej kawy, dobrej literatury, długich podróży i niezależnego kina.


czytaj także
Wywiad Jako pesymista nie tworzyłbym filmów [rozmowa z Fredem Kelemenem] 10/08/17
Wywiad W kinie każdy jest inny [rozmowa z Jerzym Radziwiłowiczem] 10/08/17
Wywiad Między prawdą a pozą [rozmowa z Alicią Scherson] 10/08/17
Relacja Pan tu nie stał 11/08/17

Newsletter

OK