- Jest tyle grzechów, tyle zakazów, które możesz złamać - mówi Gust Van den Berghe, którego film startuje w Międzynarodowym Konkursie Nowe Horyzonty
Rozmowa z Gustem Van den Berghe, reżyserem filmu "Lucyfer"
Redakcja: W "Zupełnie Nowym Testamencie" Jaco Van Dormael portretuje Boga jako frustrata. Ty w "Lucyferze" reinterpretujesz postać szatana. Łączy Was pochodzenie.
Gust Van den Berghe: - To przypadek, ale i on o czymś świadczy. Obaj jesteśmy z Belgii, kraju podzielonego kulturowo, w którym jednocześnie możesz czuć się, jakbyś był w niebie i w piekle. Jaco koncentruje się na Bogu jako figurze. Tak samo jest w moim filmie z diabłem. To figury najbardziej zradykalizowanej formy dobra i zła...
...które wciąż wywołują wiele emocji, sądząc po żywiołowych reakcjach na Wasze filmy.
- Dobra sztuka jest lustrem publiczności. Jeśli kogoś szokują sceny nagości bądź seks w kinie uznaje za perwersję, świadczy to o jego fantazjach, snach, koszmarach. Sztuka obnaża ukrywane przez ludzi potrzeby i pragnienia. Prowokuje. Kontrowersje są wyrazem tych emocji.
Rozróżnienia miedzy dobre a złem dokonują ludzie.
- To fascynujące, jak Kościół katolicki był kreatywny, wymyślając zło. Dobro było czymś, co zostało postawione na piedestale, na tyle wysoko, że nigdy do niego nie sięgniesz. Za to jeśli chodzi o zło - wymyślono tyle jego odmian: grzechów, zakazów, które możesz złamać. To świadczy o ludziach, o tym, jak urządziliśmy sobie planetę, na której żyjemy. A sam pomysł raju, w którym panuje tylko dobro? Przecież to faszystowska idea. Definicja dobra jest totalitarna per se. Dyktator mówi ci: "To jest dobre, wyklucz wszystko inne". W filmie chciałem pokazać, że sami możemy dokonać wyboru. Nikt - ani Bóg, ani ludzie - nie musi nam dyktować, co jest dobre, a co złe.
Mamy coraz więcej wolności, ale czy wciąż mamy wolną wolę?
- Sztuka jest formą oporu. Fascynujące jest to, że chociaż opowiedziano już wszystkie historie, to możemy je przetwarzać i reinterpretować tak, aby odnosiły się do tego, co nas otacza. Mój film jest odczytywany jako promocja Boga, wiary, dobra. Ale tak nie jest. Bóg może występować pod wieloma formami.
I nie musi być nazywany?
- Myślę, że kiedyś był Bóg. Ale kiedy nadano mu imię - zniknął. Bo tak się dzieje, kiedy coś nazywasz. Bardzo chciałbym wierzyć w Boga - faceta z brodą i długimi włosami. Marzę o tym. To dałoby mi poczucie ogromnego bezpieczeństwa. Ale tę zawłaszczyły: kościoły, meczety, cerkwie. Kiedy instytucje dostrzegły, jaka moc drzemie w Bogu, przejęły ją.
not. redakcja