Sebastian Lelio potwierdza reputację mistrza w portretowaniu kobiecych postaci. Po zrealizowaniu świetnie przyjętej na całym świecie "Glorii" chilijski reżyser nakręcił film bardziej wymagający, lecz równie spełniony artystycznie. Nagrodzona na tegorocznym Berlinale "Fantastyczna kobieta" to efektowny list miłosny pod adresem tytułowej bohaterki.
Film Lelio zaczyna się całkiem niewinnie. Oto sześćdziesięcioparoletni Orlando zaprasza znacznie młodszą od siebie Marinę na uroczystą kolację. Po powrocie do mieszkania mężczyzna słabnie, a wezwanym szybko lekarzom nie udaje się go uratować. Choć „Fantastyczna kobieta” na pewien czas zamienia się w kronikę żałoby przeżywanej przez Marinę po śmierci ukochanego, w rzeczywistości tożsamość filmu Lelio okazuje się znacznie bardziej złożona.
Reżyser szybko zdradza, że protagonistka skrywa w sobie tajemnicę, której natura wywiera decydujący wpływ na specyfikę opowieści. Charakteryzująca Marinę odmienność prowokuje niechęć otoczenia i sprawia, że kobieta musi zawalczyć o swoje prawa z gorliwością godną tytułowej bohaterki "Mów mi Marianna" Karoliny Bielawskiej. Jednocześnie jednak, mimo obecności wspomnianych wątków, „Fantastyczna kobieta” nie pozwala zamknąć się w szufladce realizmu społecznego. Film Chilijczyka przypomina gatunkowy kolaż, w którym znajduje się miejsce nawet na elementy surrealistyczne czy inspirowane estetyką musicalu.
Stylistyczna różnorodność "Fantastycznej kobiety" pomaga Lelio w uchwyceniu na ekranie złożonej osobowości bohaterki. Ponadto reżyser przypatruje się Marinie na tyle uważnie, że zwraca uwagę nawet na najdrobniejsze szczegóły jej zachowań – gesty, spojrzenia, sposób poruszania się. Wszystko razem tworzy na ekranie mieszankę spontaniczności i elegancji, która towarzyszyła choćby Jeanne Moreau w "Windą na szafot", wskazywanym przez Lelio jako główne źródło inspiracji.
Chilijski twórca nie ukrywa, że stara się uczynić z Mariny figurę uniwersalną. Jednocześnie silna i wrażliwa kobieta doskonale nadaje się na rzeczniczkę interesów wszystkich niedopasowanych do wymagań opresyjnej większości. Ambitny zamiar nie powiódłby się zapewne, gdyby w tytułowej roli Lelio obsadził kogoś innego niż charyzmatyczną Danielę Vegę. Aktorka i piosenkarka, która początkowo miała pracować przy filmie wyłącznie jako konsultantka, daje na ekranie prawdziwy popis umiejętności. Właśnie dzięki pasji wyczuwalnej w kreacji Vegi przepełniona entuzjazmem, gniewem i goryczą Marina w pełni zasługuje na komplement skierowany pod jej adresem w tytule.
Piotr Czerkawski